Jesteśmy z Misiuniem w domku... za godzinę będę w Fundacji, za dwie w Sali Rycerskiej... później spokojna kolacja i o 6 rano pobudka i wielki dzień.
Mam Pietra. Czy wszystko udało się dobrze zorganizować? czy uda się wygospodarować chociaż kilka dodatkowych krzesełek na których usiądą a ludzie tak bardzo potrzebujący wiedzy o MM?
Czy Seminarium odpowie na pytania? Jest tak wiele, tak bardzo wiele kwestii, tak wiele wiedzy do przekazania, tak wiele obaw do rozwiania. Czy uda nam się przeliczyć zawartość CBD z % na mg a z mg na ml?
Czy po seminarium zniknie chociaż część obaw i czy nadzieje zostaną spełnione? Ile osób będzie zadowolonych a ile zawiedzionych? czy będzie wola i potrzeba organizacji kolejnych spotkań?
Tak dużo pytań... Mam stres ale mam też wiele wiary.
Patrząc na mojego Misia widzę inne dzieci, które mogą przestać tak strasznie cierpieć. Widzę uśmiech na buziach i łzy w oczach rodziców...ale tym razem widzę łzy wzruszenia i nadziei w miejsce łez strachu i bezsilności.
Jaką rolę w Polsce odegra to nasze seminarium?
Marzy mi się, że pacjenci nie będą musieli czuć się jak przestępcy - bo skoro przestępstwem ma być walka o godność i prawo do zdrowia to jesteśmy też recydywistami.
Marzy mi się normalność i stawiania człowieka ponad przepisy, politykę czy interesy...
Marzy mi się, że produkt roślinny, naturalny i bezpieczny stanie się lekiem pierwszego a nie ostatniego rzutu...
Marzy mi się, że lekarze też przestaną się obawiać i z ochotą poznają nowe rozwiązania.
Schodzę na ziemię... idę nakarmić Misiunia bo tak bryka, że z całą pewnością jest już głodnym Misiem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz