Codzienne życie z epilepsją, Zespołem Downa, rodziną i medyczną marihuaną. Przemyślenia, doświadczenia, fakty i opinie. Miejsce, gdzie można zostawić kawałek wiedzy i kawałkiem wiedzy się poczęstować. Tu ładujemy sobie nawzajem baterie i robimy, co możemy (wspólnie), aby leczenie MM było legalne, ogólnodostępne i tanie.

wtorek, 1 listopada 2016

Nasi najbliżsi



Szczególny to dzień, w którym pielęgnujemy  tradycję zapalania światełka, wspomnień o tych, których nie ma już w zasięgu naszego wzroku.

Szczególny to dzień kiedy wspomnienia wracają z siłą wodospadu      i nagle to co dawno miało miejsce żywo odgrywa się w myślach. Zacierają się przykrości i niestosowności a to co dobre lśni niczym słońce.  Lubię ten dzień, lubię wspomnienia, lubię ten moment zadumy nad ludzkim życiem i czasem.

W tym roku doszło mi jeszcze jedno uczucie - niestety, tego nie lubię - w moich myślach i wspomnieniach żywi są Ci co odeszli zdaje się bez sensu. Odeszli bo na czas nie dostali leku albo zbyt późno dostali szansę na leczenie. 
Wraca do mnie żal tych co walczyli o godność i brak cierpienia swoich najbliższych. Żywy w moim sercu jest  ich lęk i o życie i        o prawo ( a raczej bezprawie ).
W ostatnim czasie moje myśli ciągle krążą wkoło konopi, ciągle mam wrażenie, że można zrobić więcej albo szybciej. wiele osób się angażuje w normalizację nieludzkiego prawa ale mam niestety świadomość, że długo jeszcze to potrwa. Nawet jeśli tylko kilka tygodni to i tak dla ludzi cierpiących czy u schyłku życia to zbyt długi czas. 
mam w sercu całe pokłady wiary w ludzkość i humanitaryzm i naprawdę wierzę, że niebawem będzie normalnie a przynajmniej normalniej.

Tato... stałam dzisiaj nad Twoim grobem i czas przestał istnieć.
Babciu, stałam dzisiaj nad Twoim grobem i czas przestał istnieć.
Dziadku, stałam dzisiaj nad Twoim grobem i czas się zatrzymał.
Stałam dzisiaj nad wieloma grobami. Nad grobem małej Oleńki, Dominiki, Julii, Natalki, Zuzi, Karolka, ... i wielu innych dzieci. Nie mogłam światełka zapalić bo te groby są w wieli miejscach ale poprzez pamięć bohaterskiej walki z chorobami te dzieci są                i zawsze będą mi bliskie i będą żywe. Bo nie umiera ten co w sercu i pamięci naszej.




Pochylam się w zadumie nad grobami wielu osób ufając w to, że śmierć nie jest końcem a jedynie początkiem nowej nadziei.

W takim dniu jak dzisiaj jeszcze bardziej kocham życie.  Kocham moje dzieci, kocham uśmiech Maxa, kocham moich najbliższych. Jak wielką mądrością są słowa: 
"Śpieszmy się kochać ludzi... tak szybko odchodzą"

Śpieszmy się też w zmianie prawa bo niepotrzebnie i za szybko odejdą ludzie, których prosta roślina może uratować... przynajmniej przed cierpieniem.