Codzienne życie z epilepsją, Zespołem Downa, rodziną i medyczną marihuaną. Przemyślenia, doświadczenia, fakty i opinie. Miejsce, gdzie można zostawić kawałek wiedzy i kawałkiem wiedzy się poczęstować. Tu ładujemy sobie nawzajem baterie i robimy, co możemy (wspólnie), aby leczenie MM było legalne, ogólnodostępne i tanie.

poniedziałek, 7 marca 2016

Się porobiło ale nadziei jednak nie brakuje...

Ostatnio nie mogę nadążyć…

Codziennie jesteśmy bombardowani nowymi rewelacjami..
Jak nie  Kiszczak z zaświatów  to Wałęsa, jak nie  willa Jaruzelskiego to wypadek Prezydenta…

Codziennie intensywnie, codziennie na najwyższym poziomie.. hm…poziomie czego? ? ! no…z całą pewnością na najwyższym poziomie emocji, jadu, bezładu i wzajemnych oskarżeń…

Kto ma rację??
Czy to w ogóle ma znaczenie kto ma rację?

Nie…moim zdaniem nie ma to absolutnie żadnego znaczenia jeśli uświadomimy sobie, że  wszelkie te  "ważne" sprawy tak naprawdę nie mają wpływu na nasze życie…  Nie jest jednak łatwo o taką świadomość…żyjemy w takim  kieracie, że  wydaje się mam, że od "teczek Kiszczaka" zależy nasz los …a tymczasem….?

Tymczasem ważne w życiu są tylko nasze sprawy - każdy oczywiście ma swoje. Ważne jest tylko to co ma rzeczywisty a nie medialny wpływ na zdrowie, samopoczucie, na emocje, na miłość i wewnętrzny spokój….

Te sprawy również się toczą na poziomie o szczebel wyższym niż  nasze podwóreczko ale  należy TYLKO o takie sprawy zabiegać i o nie dbać…

Bo jaki wpływ na "Kowalskiego" z rakiem mózgu ma  to czy PAD padł ofiarą  kiepskiej gumy w oponie czy  potencjalnego  zamachu? - Nie  to abym chciała takie zdarzenie zbagatelizować!! absolutnie nie…ale ponawiam pytanie…Jaki to ma wpływ na "Kowalskiego" z rakiem mózgu?

Śmiem postawić tezę, że nie ma żadnego wpływu… no …może jednak ma wpływ negatywny bo mając raka mózgu lepiej się wcale nie denerwować….

Zadam jednak inne pytanie…. Co ma rzeczywisty wpływ na  "Kowalskiego" z rakiem mózgu?

Znowu pokuszę się o postawienie tezy…, że  RZECZYWISTY wpływ na "Kowalskiego z rakiem mózgu" ma los ustawy o medycznej marihuanie.

Bo tak się moi drodzy składa, że lost tej ustawy łączy się nierozerwalnie z losem KAŻDEGO człowieka, Polaka -  obywatela.

Choroba nie wybiera, jest  ślepa na poglądy polityczne,  wyznanie, kolor skóry, iloraz inteligencji czy status społeczny…  Choroba  może w każdej chwili dopaść każdego z nas - i was….

Zatem…  możemy się "pasjonować" życiem innych,  plotkami,  emocjonować sprawami zastępczymi… Możemy  złorzeczyć, hejtować, albo się przed hejtem bronić…

Możemy też  skupić się na sprawach ważnych aby nie rzec najważniejszych…na radości płynącej ze zdrowia. Na nadziei płynącej na przykład z efektów terapii, z miłości jaką się możemy otoczyć lub  okazać i przyjąć…

Możemy mieć realny wpływ na los nasz i naszych najbliższych…

możemy się cieszyć…



Ja się cieszę… z każdej dobrej wiadomości od tych co się leczą MM… :) dzisiaj  miałam ich kilka… Kacperek, któremu nie urósł guz pnia mózgu, Pani Halinka, która żyje choć miała już mocno "nie żyć",  Pani Ola, która  funkcjonuje choć już nie funkcjonowała….

Max, któremu słodki dziubek się nie zamyka i gada po swojemu jak nakręcony..

Jutro jadę do Warszawy…  wieczorem zjem kolację w gronie przyjaciół, porozmawiamy o  najbliższej przyszłości… będziemy celebrować życie zamiast skupiać się nad czymś co i tak nie ma realnego wpływu na nasze losy…

W zwartek zaś…  odbędzie się głosowanie  po 2 czytaniu ustawy o medycznej marihuanie…. czego oczekuję?

Normalnego i ludzkiego podejścia…Oczekuję, że  wybrańcy narodu zagłosują na korzyść Suwerena i zrobią to ponad podziałami politycznymi i ideologicznymi…
bo  my żądamy wzniesienia się ponad interesy partyjne i poglądowe…
 NIE MA TU ŻADNEGO INTERESU OPRÓCZ LUDZKIEGO ŻYCIA, KTÓRE STANOWI WARTOŚĆ BEZWZGLĘDNĄ!!!

Patrząc na ręce politykom bierzemy sprawy w swoje ręce, bierzemy też odpowiedzialność za swoje życie.

PS.


Zostałam nominowana  w plebiscycie Wysokich Obcasów …hihh…superbohaterką mogę się stać…ale tylko z Waszą pomocą….