Codzienne życie z epilepsją, Zespołem Downa, rodziną i medyczną marihuaną. Przemyślenia, doświadczenia, fakty i opinie. Miejsce, gdzie można zostawić kawałek wiedzy i kawałkiem wiedzy się poczęstować. Tu ładujemy sobie nawzajem baterie i robimy, co możemy (wspólnie), aby leczenie MM było legalne, ogólnodostępne i tanie.

środa, 28 września 2016

Równo 2 lata

Czas szybko płynie, czasami tak szybko, że  trudno w to uwierzyć. Dzisiaj, minęło 2 lata od pierwszego oficjalnego podania Maxiowy wywaru z konopi. Bediol zaparzony w formę herbatki.
Dziecko w domu po 9 tygodniach walki o życie.
Dzisiaj się zastanawiam czyja to była walka. Dochodzę do wniosku, że walka była Misia.
Misiunio postanowił wygrać ze śmiercią aby pokazać sens i istotę życia.

Wtedy, kiedy podawałam pierwszą oficjalną dawkę nie zadawałam sobie sprawy z tego z czym przyjdzie się nam zmierzyć. Jednak od początku wiedziałam i czułam, że to jest bezpieczne i jedyne rozwiązanie. 
Pięć i pół roku zmagań o zdrowie i życia Misiunia, patrzenie na niekończące się serie napadów, ta totalna niemoc, obezwładniająca bezsilność, ciągły lęk w dzień i w nocy, szukanie rozwiązań w nowych lekach, terapiach alternatywnych, dawanie się nabijać w butelkę ale i próby normalnego życia. Trzeba przecież normalnie żyć nawet jeśli się kilka razy w roku spędza po kilka tygodni w szpitalu, nawet kiedy rytm dnia jest podporządkowany terapii, leczeniu, strachowi. Trzeba normalnie żyć bo życie się toczy wkoło. Życie wkoło to  rodzina, praca, fundacja. Z chorym dzieckiem życie też się toczy.
Doskonale pamiętam tamten czas w najdrobniejszych szczegółach.  Piszę o tym bo przez te dwa lata zmieniło się  bardzo wiele.. prawie wszystko.

Wtedy nie miałam pojęcia jaka moc tkwi w tej  roślinie: Cannabis... 

Max dzisiaj to wesoły , ciągle uśmiechnięty chłopczyk :)  oczywiście  niepełnosprawny ale to małe miki :) wszak od urodzenia taki jest :)
Siedzi , podnosi się, wyłazi ze swojego baseniku, nawija jak najęty, zjada ogromne porcje jedzonka a karmienie trwa 10 minut a nie półtorej godziny.
Max się zmienia i rozwija - to fakt niezaprzeczalny. Niezaprzeczalnie zawdzięczamy to konopiom. Konopiom o które trawa bój.

Dzisiaj przeczytałam wywiad z Maciejem Hamankiewiczem - prezesem Naczelnej Izby Lekarskiej. 
Czytając miałam bardzo mieszane uczucia, właściwie cały wachlarz uczuć.
Poraziła mnie zła wola tego  lekarza ( choć nie poszłabym do niego po  poradę medyczną nawet gdyby mi ktoś za to sowicie zapłacił ). Śmiechem wybuchałam czytając jego wypowiedzi i Płakać mi się chciało bo wiem jak bardzo szkodliwe mogą się one okazać.

Chciałam ten wpis Misiowi poświęcić ale zrobię to nieco naokoło. Muszę, po prostu muszę obnażyć zakłamanie, brak kompetencji i złą wolę człowieka od którego naprawdę wiele zależy w obszarze zdrowia  nas wszystkich.  To on wydaje  różne rekomendacje, to pod jego dyktando działają lekarze dlatego, czuję się w obowiązku narazić po raz kolejny...  tak, narazić  mafii farmaceutycznej na rzecz której ten człowiek lobbuje  siejąc zamęt i strasząc ludzi. Do rzeczy zatem:

MACIEJ HAMANKIEWICZ: HODOWANIE MARIHUANY JEST NIEBEZPIECZNE. KAŻDY NARKOMAN OD NIEJ ZACZYNA. 
Otóż szanowny panie  głosi pan nieprawdę ! Ze światowych danych wynika, że osoby uzależnione od narkotyków zaczynały swoją ścieżkę od alkoholu, nikotyny i w tym również marihuany. Zastanawiajcie jest to, pan Hamankiewicz nie przytacza całych danych albo je raczej świadomie pomija.

z resztą oco  cała wypowidż w tym względzie, gdzie pan Hamankiewicz sam sobie przeczy:

Nie istnieje takie pojęcie jak „medyczna marihuana”. Społeczeństwo pod tym niesprecyzowanym hasłem szufladkuje zarówno susz, oleje z konopi indyjskich, jak i preparaty farmaceutyczne, które powstały na bazie marihuany. Jest to błędne myślenie. Marihuana to ziele, które pochodzi z Azji. Są jego odmiany - konopie siewne i indyjskie, które zawierają różne stężenia substancji czynnych, kannabinoidów: kannabidiolu CBD i delta-tetrahydrokannabidiolu THC. W przeszłości, przez wiele tysięcy lat używano marihuany w celu ulżenia różnym ludzkim dolegliwościom. Przykładowo w Egipcie na stany zapalne w okolicy krocza używano wyciągów z marihuany. Z kolei dziś w XXI wieku preparaty oparte na substancjach zawartych w zielu, którym jest marihuana, dają nadzieję na ulgę wielu ludzkim cierpieniom.

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/zdrowie/a/maciej-hamankiewicz-nie-istnieje-takie-pojecie-jak-medyczna-marihuana-wywiad,10608852/


Czepianie się słów i nazewnictwa potocznego jest naprawdę słabym argumentem - choć przyznaję rację panu H. nie ma medycznej marihuany - jest marihuana do medycznego zastosowania.
Ale  idźmy dalej...:

Czy popiera pan projekt Kukiz’15 ws. leczniczej marihuany, która ma umożliwić pacjentom uprawianie konopi i przygotowywanie przetworów na potrzeby terapii? 

Jestem absolutnie przeciwko wprowadzeniu w życie projektu, który miałby umożliwić pacjentom po uzyskaniu zezwolenia na samodzielne uprawianie konopi i przygotowywanie przetworów na potrzeby terapii. Dlaczego pod hasłem „leczmy ból nowotworowy”, nikt w Sejmie nie wpadł na pomysł, żeby zalegalizować na balkonach produkcję makówek z których wytwarzane jest opium? W końcu morfina, która wchodzi w jego skład często stosowana jest w uśmierzaniu bólu. Albo, żeby ludziom z chorobami serca proponować hodowlę naparstnicy, a wiadomo, że właśnie z niej mamy preparaty, którymi leczymy pacjentów? Dlaczego nikt nie wpadł na pomysł, by do leczenia zapalenia płuc dopuścić po domach hodowlę pleśni, z której wytwarzana jest penicylina? Dlaczego nikt nie pomyśli o własnej plantacji bananów, skoro banany wzmacniają serce i mają substancje antyrakotwórcze? Mówienie o legalizacji marihuany to jakieś nieporozumienie. Preparaty wytworzone na bazie marihuany są dostępne dla ludzi chorych: jeden dostępny w Polsce dla chorych na stwardnienie rozsiane; inne - dostępne w ramach importu docelowego. Nie potrzeba do tego ani nowej ustawy, ani tym bardziej legalizacji marihuany w ogóle. 

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/zdrowie/a/maciej-hamankiewicz-nie-istnieje-takie-pojecie-jak-medyczna-marihuana-wywiad,10608852/


Ta wypowiedź to kolejny przykład albo ograniczenia umysłowego albo absolutnego braku kompetencji albo po prostu świadomej manipulacji... Otóż panie Hamankiewicz. ...
Jest pan przeciwnikiem projektu, którego pan nawet dokładnie nie przeczytał o ile  chociaż pan go pobieżnie przejrzał. Pacjent miałby prawo do samodzielnej uprawy tylko i wyłącznie po spełnieniu wielu  wymogów formalnych. Rejestracja, zgoda GIF, nadzór policji , lekarz który bierze odpowiedzialność za terapię i jest wpisany w stosowny rejestr lekarzy uprawnionych, pełen monitoring uprawy i jej bardzo ograniczony zakres. Wszystko to po to aby chronić roślinę przed użyciem niezgodnym z przeznaczeniem medycznym ale  po to aby PACJENT miał dostęp do swojego lekarstwa wtedy kiedy ono jest potrzebne, aby pacjent miał możliwość kontroli jakości swojego leku oraz aby koszt leczenia był minimalny! Po co to wszystko? ano panie Hamankiewicz po to aby  nie dochodziło do tego do czego dochodzi  teraz w Polsce a mianowicie do tego, że pacjent NIE DOŻYWA  otrzymania leku sprowadzanego z zagranicy.  Jeśli Państwo będzie w stanie zabezpieczyć potrzeby  polskich pacjentów to zgody na uprawy po prostu nie będą wydawane!.
Porównywanie krzaczka konopi do produkcji opium w domu jest zaś nie tylko niestosowne ale i zwyczajnie głupie ponieważ z makówek można uzyskać napar o wysokim stopniu psychoaktywności narkotycznej, który może być zabójczy,  podczas gdy na całym bożym świecie nie odnotowano żadnego przypadku śmierci spowodowanej przedawkowaniem marihuany. Dobrze pan o tym wie albo przynajmniej powinien wiedzieć. Po za tym drogi panie Hamankiewicz w ten sposób zarobi polskie państwo dzięki licencji a nie  jeden z ukochanych przez pana koncernów farmaceutycznych.
Kończąc ten wątek kłamstwem wielokrotnie powtarzany przez pana i pana kumpli po fachu jest  rzekoma dostępność leku dla polskich pacjentów. Proponuje panu zmienić  ten przekaz bo  akurat to kłamstwo zostało wielokrotnie obnażone. 

Z pana wypowiedzi wynika, że jest wiele hałasu o nic. Jak pan sądzi, dlaczego politykom tak bardzo zależy na uzyskaniu zezwolenia na samodzielne uprawianie konopi i przygotowywanie przetworów na potrzeby terapii? 

Osoby, które walczą o legalizację marihuany doskonale wiedzą, że wyhodowanie kilkunastu roślinek na balkonie niczego dobrego nie przyniesie. Jeśli pacjent choruje na jaskrę i jest potrzebny preparat na bazie kannabinoidów, to susz mu nie pomoże, bo nie zawiera odpowiedniego stężenia potrzebnej substancji i nie jest preparatem, którego działanie potwierdzono naukowymi badaniami. Ci, którzy opowiadają o suszu w samych superlatywach, nie myślą o zdrowiu innych ludzi. Z pewnością produkcja marihuany na szeroką skalę daje korzyści finansowe. Ale kiedy pomyślimy, jak łatwo jest uzależnić się od marihuany - podobnie jak od nikotyny, alkoholu, heroiny to widzimy wyłącznie zarabianie na czyimś nieszczęściu. Choć można dopatrzeć się korzystnych efektów jej stosowania, to w zależności od dawki każda substancja jest zarówno lekiem jak i trucizną. Jeśli podamy ją we właściwy sposób, leczy, jeśli dawka zostanie przekroczona, to może nawet zabić.

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/zdrowie/a/maciej-hamankiewicz-nie-istnieje-takie-pojecie-jak-medyczna-marihuana-wywiad,10608852/



Osoby, które walczą o legalizację marihuany  walczą o to aby mieć dostęp do leku tanio, na czas i bez zbędnych komplikacji   urzędowych. Gdzie pan przeczytał Pani Hamankiewicz o kilkunastu krzakach? 
Jeśli pacjent choruje na jaskrę TO WŁAŚNIE susz mu pomaga  - zachęcam pana do zapoznania się z faktami, między innymi z rządowym programem na rzecz dostarczania pacjentom z jaskra  comiesięcznej dawki papierosów z marihuaną przez  rząd USA. Proszę sobie poczytać o Robercie Randallu... Żyje do dzisiaj  i ma się świetnie pomimo tego, że od lat 70 ubiegłego stulecia pali  marihuanę dostarczana przez rząd z powodu jaskry...acha... Robert Randal nie jest narkomanem tylko wziętym  maklerem :) 
Panie Hamankiewiz.. pacjenci zazwyczaj stosują dawki właściwe ale jeśli z powodu zaściankowości naszego  państwa i braku  lekarzy zorientowanych na realną pomoc  pacjentowi, ktoś postanowi się leczyć na własną rękę bo ma dość cierpienia to  proszę  mi wierzyć ( a w literaturze naukowej sprawdzić ) nikt jeszcze śmiertelnie  nie przedawkował. Niech zatem pan się raczej dokształci zamiast ludzi straszyć ...  

W innych krajach np. w Czechach zalegalizowano hodowlę marihuany. I nikt nie robi z tego powodu ambarasu. 
To, że w innych krajach dopuszczono marihuanę do obrotu, nie oznacza, iż można produkować ją w garażu czy na balkonie. Nie można dopuszczać do tego, żeby na balkonie rosły makówki, które pani dziecko bądź sąsiad sobie zerwie. Wszystko musi być pod pełną kontrolą głównego inspektora farmaceutycznego, wystandaryzowane. Przestrzegam osoby, które kupują holenderski olej konopny. A są firmy w Polsce, które to rozprowadzają bezpośrednio bądź drogą internetową.

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/zdrowie/a/maciej-hamankiewicz-nie-istnieje-takie-pojecie-jak-medyczna-marihuana-wywiad,10608852/


No tak, po co czerpać z doświadczeń innych krajów...wszak my musimy po swojemu... A tak poważnie,  proszę mi merytorycznie wskazać miejsce w którym  ustawa przewiduje niekontrolowaną możliwość uprawy garażowo- balkonowej? Raz jeszcze zachęcam do zapoznania się z projektem ustawy a dopiero później do zabierania głosu w dyskusji publicznej. 
Ludzie kupują i holenderski i czeski i słowacki i kanadyjski i portugalski i marokański i hiszpański i amerykański oraz polski olej z konopi! kupują bo walczą o życie wtedy kiedy pana kumple juz ich przekreślili i po  wyczerpaniu środków i metod konwencjonalnych  kazali im umierać!! 
Właśnie dlatego jest potrzeba ustawa aby oleje które i tak są w obiegu czarnorynkowym były produkowane w warunkach laboratoryjnych, w sposób standaryzowany i kontrolowany przez stosowane służby i nadzory!!  Czy Panu się wydaje, że ludzie, którzy dostają dodatkowe miesiące albo lata życia , kiedy to życie jest  godne i znośnie bo po prostu nie boli, torsje nie targają , włosy nie wypadają i można pomimo choroby jeszcze cieszyć się życiem, rodziną, światem, naprawdę pan myśli że on z tego zrezygnują bo pan tak powie??? 
To ja coś panu powiem.... ja , matka chorego dziecka, które dzięki olejowi CBD żyje, rozwija się, funkcjonuje z tygodnia na tydzień coraz lepiej  jestem gotowa  przekroczyć każdą granicę prawa aby Mu zapewnić to co  daje medyczna marihuana!!! I nie ma takiego prawa na świecie ani takie kodeksu, który matce zabroni walczyć o życie dziecka! Nie ma na świecie takiego prawa, która zabroni człowiekowi walczyć o swoją godność i swoje życie !! - Proszę pamiętać, że nikomu tym krzywdy nie wyrządzamy! No....chyba, że krzywdzące jest to, że już nie kupuję leków neurologicznych !!!
To właśnie dlatego, państwo powinno  tą kwestię uregulować aby obywatel był chroniony a złodzieje i czarne charaktery się nie dorabiały na ludzkiej krzywdzie i nadziei!!! 

W jakich zatem warunkach produkuje się holenderski olej konopny? Które firmy rozprowadzają ten produkt? 

Nie mnie reklamować te firmy. Postrzegam to jako problem, który nadaje się do zgłoszenia do prokuratury. 

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/zdrowie/a/maciej-hamankiewicz-nie-istnieje-takie-pojecie-jak-medyczna-marihuana-wywiad,10608852/


Taaaak, nie panu te firmy reklamować...pan reklamuje inne, te od środków przeciwbólowych, te od szczepień te od wakacji na Karaibach... ale  dziwi mnie to, że jeszcze pan  nie zgłosił do prokuratury tego jak pan nazwał problemu...
Ja się chyba nawet domyślam dlaczego pan tego nie zgłosił... Bo żaden sąd nie skaże matki chorego dziecka ani pacjenta który się lepiej czuje. To się nazywa działanie w warunkach wyższej konieczności. Konstytucja nam gwarantuje prawo do ochrony zdrowia i życia i choć jest łamana na każdym  kroku to mimo wszystko  są jeszcze przyzwoici sędziowie i prokuratorzy... Natomiast nieuczciwych producentów, handlarzy nadziei i inne męty i szumowiny powinny być pozamykane ! problem polega jednak na tym, że nawet oszukany pacjent nie może się udać na policje bo w świetle obowiązującej ustawy też by był przestępcą. Raz jeszcze podkreślam!!! Ta ustawa uratuje życie  setek tysięcy ludzi... 


Czy jest pan także przeciwko leczeniu pacjentów lekami zawierającymi marihuanę? 

Nie jestem przeciwko preparatom wytworzonym na bazie marihuany. Jestem jednak za utrzymaniem zdrowego rozsądku. Lekarz zobowiązany jest przestrzegać zasad zawartych w Kodeksie Etyki Lekarskiej, a tam mamy zapisane, że musimy działać na podstawie medycyny opartej na dowodach naukowych. Choć można dopatrzeć się korzystnych efektów stosowania preparatów na bazie marihuany, to przy każdym poleceniu danego preparatu trzeba rozważyć skutki pozytywne i negatywne. Pozytywne muszą przeważać. 
Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/zdrowie/a/maciej-hamankiewicz-nie-istnieje-takie-pojecie-jak-medyczna-marihuana-wywiad,10608852/


Co pan , panie Hamankiewicz ma na myśli mówiąc o środkach na bazie marihuany?  chce pan  używać syntetyków wyprodukowanych przez koncerny?  Dlaczego? poprawiamy naturę czy chcemy zarobić więcej ? patenty posiadać .... ?   roślinki opatentować się nie da... 
Badania są potrzebne ale  przed badaniami zmieńmy ustawę, pozwólmy na stosowne badania a tymczasem korzystajmy z dorobku naukowego innych.
Zachęcam do wejścia na www.pubmed.com 
Znajdzie pan tam tysiące badań ....
Zapewniam pana również o tym , że dwa lata  leczenia mojego synka medyczną marihuaną dało  milion razy bardziej korzystne  rezultaty niż 5,5 lat leczenia go  farmakologią, która nie tylko napadów nie opanowała ale i pozbawiła go wzroku, słuchu, wszelkich znamion rozwoju ... 


Na kim były prowadzone badania, z których wynika, że zażywanie marihuany powoduje poważne skutki uboczne ? 

Marihuana jest bardzo szkodliwa dla zdrowia młodych ludzi. Udowodniono to na badaniach przeprowadzanych wśród amerykańskich żołnierzy. Marihuana powoduje - oprócz podatności na nowotwory układu oddechowo-pokarmowego - również psychiczne konsekwencje, takie jak zanik empatii, czy rozwój psychozy. reklama Jeśli chcemy, żeby ludzie nie umieli współczuć, to dajmy im marihuanę. Będziemy mieli społeczeństwo bezwzględne, bezduszne. Ale chyba nikt tego nie chce. Lepiej mieć społeczeństwo oparte na idei wzajemnego poszanowania i współczucia. 

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/zdrowie/a/maciej-hamankiewicz-nie-istnieje-takie-pojecie-jak-medyczna-marihuana-wywiad,10608852/2/



Dziękuję Redaktorowi za to pytanie...
Pan Hamnakiewicz jakoś nie potrafi wskazać takich badań. Opowiada pan  bzdury wyssane z brudnego palca trzymanego w odbycie firm farmaceutycznych...  
( wrażliwych czytelników przepraszam za wizualizację ) 
marihuana wspiera leczenia raka płuc , poprawia komfort życia pacjentów, redukuje ból, działa antydepresyjnie !
W swojej ignorancji lub złej woli myli pan użytkowników
rekreacyjnych z pacjentami!
Chociaż i tu nie ma pan racji...  
Zanik empatii i rozwój psychozy można zauważyć gołym okiem czytając pana wypowiedzi... co niestety jest przykre :( 
Nie twierdzę, że marihuanę każdy ma używać  zamiast porannej kawy. Krzywdzi pan i obraża osoby walczące o dostęp do medycznej marihuany. Zrównuje pan pacjentów z użytkownikami rekreacyjnymi  a nawet Ci nie zasłużyli na taka opinię ! 
Dzisiaj mamy obraz zapitej i śmierdzącej papierosami Polski !  tego pan nie raczy zauważyć?
Może  faktycznie marihuana szeroko stosowana może być remedium na alkoholizm narodowy ?
Każdy marzy o społeczeństwie opartym o idee poszanowania i współczucia...  ale jakoś nie widzę reprezentacji tych idei u pana i pana kolegów zasiadających na wysokich stanowiskach :( 
To prości ludzi w akcie solidarności  zbierają pieniądze na ratowanie zdrowia i życia ! a to powinna być wasza rola, wasza czyli tych co rządzą i decydują ( www.siepomaga.pl ) 

Politycy, w tym Tomasz Kalita, były rzecznik SLD apelują o legalizację hodowli marihuany, ponieważ jak twierdzą, jest to środek, który pomaga w walce z wieloma chorobami, m.in. nowotworami. Czy badania naukowe to potwierdzają? 

Jak już wspominałem, nie leczy się samą marihuaną, tylko preparatami na bazie marihuany, poddanymi odpowiednim badaniom naukowym. Były podejmowane badania w przypadku chorób nowotworowych mózgu np. glejaków. Niestety okazały się niewystarczające i nie dały pewności, że leczenie tymi preparatami jest bezpieczne. Istnieją preparaty związane z marihuaną zmniejszające napięcie mięśni w bardzo ciężkich chorobach neurologicznych czy pomagające w przypadku ciężkiej jaskry, ale nie możemy uogólniać i mówić, że stosowanie marihuany w leczeniu wszystkich chorób jest skuteczne. Nie ma na przykład dowodów naukowych na skuteczność leczenia preparatami na bazie marihuany w przypadku chorych na padaczkę lekooporną. 

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/zdrowie/a/maciej-hamankiewicz-nie-istnieje-takie-pojecie-jak-medyczna-marihuana-wywiad,10608852/2/


Jest mnóstwo dowodów na skuteczność marihuany w wielu schorzeniach - choć oczywiście nie stanowi ona ( marihuana ) panaceum. 
W zestawieniu jednak z wieloma lekami to dobrodziejstwo marihuany polega na tym, że ona przynajmniej nie szkodzi.
Niech  pan publicznie powie jaki jest stopień skuteczności chemioterapii? zwłaszcza tej, którą w Polsce się w ludzi wlewa a na świecie na śmietnik wylewa? Niech pan powie ludiom w wywiadzie, że na  około 30 nowoczesnych chemii stosowanych w Europie u nas stosuje się tylko 2 z nich?  czym zatem są te ogólnie w Polsce stosowane ? są bardziej nowoczesne czy może to juz  śmieci farmaceutyczne które  trzeba w kogoś wlać aby kasa się zgadzała? 
Ja nie podważam zalet medycyny konwencjonalnej.  Upraszam tylko o obiektywizm i uczciwość.
Ani medycyna konwencjonalna ani medyczna marihuana nie jest jedyna i niezastąpiona.  Może się wzajemnie wspierać.


Z jakimi efektami ubocznymi w przypadku padaczki lekoopornej trzeba się liczyć po podaniu choremu pacjentowi marihuany? 

Podając cokolwiek pacjentowi, trzeba rozważyć efekty lecznicze i skutki uboczne. Jeśli zaczniemy podawać choremu marihuanę, która jeszcze bardziej uszkadza mózg, być może nie będzie tyle napadów padaczkowych, ale w długotrwałej perspektywie stan zdrowia tego chorego może się pogorszyć. 

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/zdrowie/a/maciej-hamankiewicz-nie-istnieje-takie-pojecie-jak-medyczna-marihuana-wywiad,10608852/2/


No tu juz mnie pan srodze zdenerwował!!! Dlaczego opowiada pan aża TAAAAAAAAAKIE bzdury?
Wie pn co  uszkodziło mózg mojego dziecka?
encorton, depakine, topamax, keprra, sabril, clonozepan, lamitrim S, relsed, fenytoina,  i inne których  już nie pamiętam ! To nie tylko uszkodziło mózg, zabrało wzrok, zabrało słuch, upośledziło w stopniu najwyższym!
Jak pan śmie  mówić , że marihuana  uszkadza mózg chorego na lekooporną padaczkę ? 
Pan widział kiedyś dziecko targane setkami napadów dziennie pomimo podawania  leków w przeróżnych konfiguracjach i dawkach?
Widział pan???!!! odnoszę wrażenie, że nie...
dwa lata leczenia marihuaną oddaje mi dziecko! 
Max siedzi, śmieje się, bawi się,  rozwija się  i NIE MA SETEK napadów !.
Nadal choruje na padaczkę, nadal ma kilka napadów w miesiącu ale ufam, że za kolejne 2-3 a może 5 lat  leczenia Max będzie zwyczajnym zdrowym chłopcem. Te dwa lata, które mamy za sobą przyniosły TYLKO korzyści.


Czy Pana zdaniem rząd powinien postawić większy nacisk na edukację społeczeństwa na temat marihuany? 

W Polsce dostępność wszystkich substancji psychoaktywnych jest ogromna. Dowodem na to są młodzi ludzie, którzy trafiają do szpitali pod wpływem tych substancji. Jeżeli w szkole ktoś zauważy ucznia, który jest pod wpływem np. marihuany, szkoła powinna wykonać test i natychmiast wysłać ucznia do psychologa. Taką zasadę powinniśmy wprowadzić w polskim prawie. Także rodzice powinni u dzieci wykonywać okresowe testy na obecność marihuany. Tym bardziej, jeśli widzą, że dziecko jest ospałe, z trudem się budzi, ma rozszerzone źrenice, a po spotkaniu z kolegami jest najbardziej gadatliwe. 

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/zdrowie/a/maciej-hamankiewicz-nie-istnieje-takie-pojecie-jak-medyczna-marihuana-wywiad,10608852/2/


W krajach gdzie jest legalna marihuana spada spożycie  środków odurzających niewiadomego pochodzenia...  dzisiaj  młodzi ludzie  umierają bo faszerują się dopalaczami... To nie marihuana jest  groźna, groźne są  dziwne i legalne substancje.  jak ktoś chce się odurzyć to i  domestosa się napije ale  w takiej sytuacji  lekarze nawet nie mają szansy reagować i życie tym małolatom ratować!
Na marihuanę czy tak zwane stare narkotyki testy można wykonać ale co zrobić z niekończącą się pomysłowością twórców dopalaczy?


Jak pan ocenia szanse na legalizację w Polsce uprawiania konopi i przygotowywanie przetworów na potrzeby terapii? 

Tylko politycy potrafią odpowiedzieć na to pytanie. Mam nadzieję, że przemówi przez nich rozsądek. 

Czytaj więcej: http://www.polskatimes.pl/zdrowie/a/maciej-hamankiewicz-nie-istnieje-takie-pojecie-jak-medyczna-marihuana-wywiad,10608852/2/


My pacjenci też mamy nadzieję, że  politycy postąpią rozsądnie i empatycznie, ukróca działanie mafii wszelakich i będą chroniły zdrowie, życiu i wolność wyboru terapii  swoich obywateli.


Na koniec, bo miało być o Maxiu :)

Dzisiaj Max dostaje 4 czopki  na dobę.
Dobowa dawka CBD 24 mg/kg
Dobowa dawka THC 2 mg / kg
Max waży 17,100
Ubranka kupujemy na 122 
Max uwielbia kolorowe grające zabawki i wszelkie piłeczki
Max mówi mama, tata ( tylko czasami ), gej, buuu, aaaaj, 
Max lubi jeść wszystko z wyjątkiem słodyczy :)
Max jest na diecie bezmlecznej, bezcukrowej, z ograniczeniem glutenu
Max ma wykrytą nietolerancję pokarmową na ryż, pszenicę i truskawki
Max jutro zaczyna kolejny turnus u dr Vella :) 










niedziela, 25 września 2016

Nie rozumiem.

Przez Polskę przetacza sie fala dyskusji a właściwie awantura o prawo do wyboru. Ładnie to się nazywa : walka o życie. Jestem wielką zwolenniczką życia pod każdą postacią. Jestem mamą czwórki dzieci i kobietą, która doznała traumy trzech poronień. Za każdym razem kiedy jestem u lekarza i robi się ze mną tak zwany wywiad zdrowotny, jestem pytana o ciąże i porody, łzy mi stają w oczach kiedy muszę powiedzieć : ciąż siedem ale porody cztery. Poroniłam samoistnie. Jestem kobietą, jestem matką, jestem żoną. Jestem też istotą rozumną i świadomą. Jednak cała moja świadomość i cały mój rozum nie pozwalają mi pojąć co się w naszym kraju dzieje???

Dlaczego rządzący uważają, że "wiedzą lepiej" na każdy temat?
Dlaczego rządzący roszczą sobie prawo do decydowania o ludzkim życiu?
Dlaczego rządzący tak haniebnie manipulują społeczeństwem?
Dlaczego rządzący stoją ponad prawem ?

Wiele pytań... rozwinę wątek.

W rządzie powinni zasiadać specjaliści ... oczywista oczywistość. Tymczasem górę biorą emocje oraz światopogląd, tudzież przekonania. Każdy co prawda ma prawo do własnych przekonań i własnego światopoglądu ale nie ma prawa uważać że jego pogląd jest jedynie słuszny i jest wyznacznikiem prawdy i wiedzy na każdy temat. Dotyczy to zwłaszcza ludzi decydujących o losach całego narodu. Kobiety są również tym narodem imprawda wielu kobiet jest odmienna od poglądów niektórych rządzących... tych stanowiących aktualną większość. Jako obywatelka spodziewam sie również merytorycznej postawy na tematy kontrowersyjne, w tym medyczne zastoso konopi. Sytuacja natomiast jest taka, że rządzą nami ludzie, którym sie wydaje, że wszystkie rozumy zjedli i mają monopol na rację ( nie rozumiejąc, że to nieracjonalane )





Zasiadając w ławach parlamentarnych chcąc czy nie chcąc w jakimś stopniu odpowiada się za ludzkie życie-  mam jednak wrażenie, ze ci co aktualnie zasiadają w owych ławach (  większość z nich - uściślając ) pomylili odpowiedzialność za ludzkie życie z bezwzględną i chorą władzą nad ludzkim życiem.  Jak inaczej rozumieć całkowity zakaz aborcji bez względu na okoliczności i krzywdy jakie są udziałem wielu kobiet? Jak inaczej rozumieć ciągły marazm w sprawie leczenia zakazaną ale jakże pożyteczną rośliną? Jak inaczej rozumieć całkowitą obojętność wobec losu już narodzonych ale cierpiących nędzę i cierpienia ludzi? Jak rozumieć przymus szczepień bez ponoszenia odpowiedzialności za ewentualne skutki uboczne ?
Pragnę znaleźć usprawiedliwienie dla tych co w ławach parlamentarnych zasiadają i naszym życiem sie bawią... ale jakoś nie umiem.
Nie umiem ( ale i nie chcę ) zrozumieć jak rząd., który tak kocha suwerena cichaczem skazuje naród na dominację korporacyjną i zatrute jedzenie. ( CETA! ,TTIP)
Nie umiem pojąć skali zakłamania, hipokryzji i braku dobrej woli.
Nie rozumiem też dlaczego rządzący są ponad prawem i mogą publicznie kłamać, mogą być niekompetentnymi i wręcz szkodliwymi osobnikami? Dlaczego za klamstwo publiczne minister nie odpowiada ani karnie ani administracyjnie?

Wyglada na to, że albo jestem niedostosowana albo jest jakiś błąd w matrycy i nie jestem ani mądra ani dla systemu użyteczna. Za głupia aby to co sie dzieje rozumieć i za  mądra aby tego nie zauważać... a może odwrotnie?

Nie jestem zwolenniczką aborcji ale jestem przeciwniczką skazywania kobiet na dodatkowe niepotrzebne cierpienie ( ja nie wierzę że cierpienie uszlachetnia ).

Jestem  zwolenniczką leczenia konopiami bez względu na to jak bardzo narkofobi się ich boją.

Pragnę żyć w kraju nowoczesnym, spójnych, dbającym o swoich obywateli już żyjących a nie tylko tych poczętych. Tak swoją drogą...
Jakie to łatwe walczyć o prawa nienarodzonych dzieci a skandalicznie i bezwzględnie olewać te już żyjące.

Ponad życie kocham mojego Maxia , niepełnosprawnego, z zespołem Downa i z padaczką. Nikt tak jak On nie wniósł w nasze życie światła, miłości i radości. Pokory, wytrwałości i niezłomności... ale jako mama Maxa powiem z całą odpowiedzialnością za własne słowa! Państwo takie dzieci ma w poważaniu! Gdyby było inaczej nie żebrałabym o 1% aby stać mnie było na sensowną rehabilitację, nie musiałabym walczyć z systemem o możliwość leczenia rośliną która jest zakazana ale skuteczna!
Nie drżałabym o Jego przyszłość po mojej śmierci!
Nie martwiłabym się o wózki, foteliki, ortezy, koncentrator tlenu i milion innych rzeczy, o które muszę sie martwić aby mój cudny synek miał zapewnione godne życie!!

Nie państwu i nie rządowi zawdzięczam godność mojego syna!
Natomiast państwo będę zawdzięczała paraliżujący srtrach każdego dnia kiedy moje córki będą wracały ze szkoły, kiedy mogą zostać narażone na czyn zabroniony i być możew jego wyniku będę miała konieczność zostania babcią!!
Tak, boję się!!!  Boję się, bo od trzech dni gwałt jest jedynie czynem zabronionym!!!
Boję sie bo moje śliczne córki idą  pół kilometra z przystanku do domu i są śliczne! Zatem mogą sprowokować do czynu zabronionego!!!  Ech te kobiety!! Jak mogą być młode i piękne!??

Coś sie pokiełbasiło w głowach, w sercach i umysłach..

Czy jest dla nas jakaś nadzieja? Czy żyjemy w matrixie ?


























wtorek, 6 września 2016

List otwarty dr Jerzego Jarosza do Ministra Zdrowia Konstantego Radziwiłła

Dr nauk medycznych Jerzy Jarosz
Fundacja Hospicjum Onkologiczne św. Krzysztofa
Ul. Pileckiego 105, Warszawa

Warszawa 4 września 2016



List otwarty
do ministra zdrowia, pana Konstantego Radziwiłła


Szanowny Panie Ministrze

Nie mogę pozostać obojętny słysząc, a raczej czytając wypowiedzi Pana – Ministra Zdrowia na temat medycznych zastosowań marihuany i sytuacji polskich pacjentów. Jestem lekarzem i w Hospicjum Onkologicznym w Warszawie prowadzę Poradnię Przeciwbólową, a w niej Punkt Konsultacyjny „Medyczna Marihuana”. Punkt działa od ponad roku i codziennie udziela porad, informacji lub konsultacji lekarskich i leczenia w tym leczenia preparatami marihuany.  42 lata pracy lekarza, a szczególnie doświadczenia ostatniego roku pozwalają mi zabierać głos w sprawie traktowania przez Państwo Polskie pacjentów, a także oceniać wypowiedzi na temat medycznych zastosowań marihuany, które w moim odczuciu wprowadzają społeczeństwo, a przede wszystkim chorych w błąd. Tak właśnie odebrałem ostatnią  wypowiedź Pana Ministra.
Mam nadzieję, ze pierwsze zdanie artykułu na stronie internetowej TVN 24,02 września 2016 : Zainteresowanie wykorzystywaniem marihuany w medycynie jest rodzajem promocji tego narkotyku, który jest śmiertelnie niebezpieczny(http://www.tvn24.pl)  to tylko interpretacja, a nie cytat z Pana wypowiedzi. Tak czy inaczej, nie można tego pozostawić bez komentarza i kilku uwag.
Szanowny Panie Ministrze/ Szanowni Państwo, obserwowane ostatnio i stale narastające zainteresowanie wykorzystaniem marihuany w medycynie jest wyrazem prób pogłębienia, racjonalizacji i praktycznego wykorzystania dalece niepełnej, choć niezwykle obiecującej wiedzy o właściwościach leczniczych tej niezwykłej rośliny. Zajmują się tym naukowcy i lekarze. Inną grupą „zainteresowanych” są chorzy dopominający się skutecznego leczenia swoich dolegliwości zgodnie z istniejącą już wiedzą, a dalej -  bardzo liczna grupa chorych cierpiących na choroby nieuleczalne z punktu widzenia współczesnej medycyny akademickiej, a którzy oczekują pomocy w wykorzystaniu nie w pełni sprawdzonych ,choć przecież nie szarlatańskich metod leczenia.
Żadnej z tych grup nie można nazywać  „promotorami narkotyków”. Nie wyobrażam też sobie, że  wymieniając w wywiadzie  nazwisko konkretnego chorego, zrobił to Pan  w kontekście „narkotycznym”.
Panie Ministrze, nie zgadza się Pan z określeniem „medyczna marihuana” i chce Pan z nim polemizować. Czy  termin "marihuana lecznicza", użyty przez Prezydium NRL (21 sierpnia 2015) też Panu nie odpowiada?. Dlaczego Pana określenie miałoby być lepsze, a przede wszystkim czemu ma służyć taka gra słów?
Chciałbym odnieść się do Pana wypowiedzi dotyczącej „dostępności preparatów marihuany” dla polskich pacjentów. To co Pan mówi ,to tylko częściowa prawda. Muszę przypomnieć,  że preparat Sativex, który jest dostępny w aptekach, kosztuje nie mniej niż 2600 złotych za opakowanie. Procedura importu docelowego preparatów niezarejestrowanych w Polsce istnieje i rzeczywiście  funkcjonuje, ale czy zechciałby Pan przeanalizować ,ilu chorych z niej skorzystało. Myślę, że będzie Pan zaskoczony tak małą ilością, przy tak znacznej skali zainteresowania. Można wskazać istotne trudności ograniczające te procedury -  długotrwałość, finansowanie, bariery psychologiczne i kulturowe, które w ślad za podobnym zjawiskiem dobrze znanym w przypadku leków opioidowych można nazwać „kanabinofobią”.
Wyjaśnienia wymaga rola konsultantów wojewódzkich w procedurze importu docelowego. Co właściwie Konsultant ma zrobić  po otrzymaniu wniosku lekarza leczącego o sprowadzenie kanabinoidów dla  chorego?.  Zakwestionować lub potwierdzić rozpoznanie i leczenie?.  Czy ma takie uprawnienia? Czy chodzi tylko o nadanie odpowiedniej rangi urzędowej dokumentowi i wzmocnienie szacunku do władzy?
Na koniec sprawa refundacji. Komunikat, przypomina, ze w Polsce istnieje procedura importu docelowego, a Minister Zdrowia, w indywidualnych przypadkach może przyznać choremu prawo do refundacji leku. Podano nawet, ze kiedyś zostało przyznane.
Komunikat ten szeroko komentowany był w mediach jako przejaw  „dobrej zmiany”, a społeczeństwo odebrało to jako sygnał akceptacji „medycznej/leczniczej marihuany” przez Ministra Zdrowia, a nawet legalizacji marihuany w Polsce.  No i że marihuana będzie teraz po 3, 20 (złotych). Pani Senator Chybicka kilka dnie temu  w telewizji podawała też taką cenę. Pan w swoim wywiadzie mówi nawet, że preparaty są bezpłatne. Uwierzyło  w to wielu pacjentów  zgłaszających się do mnie, a zapewne i do innych lekarzy po to by pomóc im w uzyskaniu leków i refundacji tą drogą.
Jeśli nastąpiła taka dobra zmiana, to chciałbym Panu zwrócić uwagę, że nie dla wszystkich. Moi chorzy z ewidentnymi wskazaniami medycznymi do stosowania marihuany nie dostają zgody na refundację.  Brak zgody i uzasadnienie odmownej jaką otrzymali z Ministerstwa można zakwalifikować do gatunku absurdu urzędniczego. Opiniujący w nich Konsultanci Krajowi wypowiadają się bez związku z konkretnym indywidualnym przypadkiem pacjenta, a opinie pozytywne, które jednak się zdarzają, są ignorowane. Absolutnym kuriozum można nazwać  tryb postępowania, kiedy podczas rozpatrywania wniosku o przyznanie refundacji uniemożliwia się zainteresowanemu należny mu udział w postępowaniu. uzasadniając to sytuacją” zagrożenia życia lub zdrowia”.
Szanowny Panie Ministrze, zamiast mówić, że w Polsce dostępne dla chorych są leki pochodzące z marihuany, powinno się mówić, że w Polsce wielu chorych leczy się lekami zawierających preparaty z marihuany, a niewielka grupa z nich uzyskała je w sposób legalny. Nie można się z tym zgodzić pod żadnym względem, a Pan swoją ostatnią wypowiedzią wydaje się akceptować taki stan rzeczy.
Jaszcze jedna uwaga na koniec. Myślę, że powinien Pan  wystrzegać się porównań dostępności marihuany z dostępnością witaminy C, szczególnie w kontekście chorych onkologicznych.
 
Z wyrazami należnego szacunku
 Dr n. med. Jerzy Jarosz


Protest Koalicji Medycznej Marihuany

Warszawa 06.09.2016r.
Koalicja Medycznej Marihuany
medycznamarihuana.org.pl


Stanowisko w sprawie wypowiedzi ministra zdrowia
Konstantego Radziwiłła

Jako działacze Koalicji Medycznej Marihuany protestujemy przeciwko wypowiedziom ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, dotyczącym medycznej marihuany.
Podczas konferencji prasowej w piątek, 2.września w Ministerstwie Zdrowia w Warszawie, minister Konstanty Radziwiłł powiedział m.in.: „Marihuana jest środkiem niebezpiecznym i nie może być udostępniana jak witamina C, bo będziemy zbierać dramatyczne żniwo. Mam nieodparte wrażenie, jako obywatel, że zainteresowanie właśnie tymi substancjami ma drugie dno. I jest rodzajem promocji tego miękkiego narkotyku, który jest śmiertelnie niebezpieczny".
Koalicja Medycznej Marihuany zrzesza pacjentów, lekarzy, naukowców, prawników, polityków oraz inne osoby i instytucje wspierające pacjentów, którzy widzą szansę w leczeniu medyczną marihuaną. W tej chwili prowadzimy zbiórkę podpisów pod projektem nowelizacji Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Jej celem jest zalegalizowanie marihuany, wyłącznie (!) do celów medycznych. Dlatego słowa ministra Radziwiłła dotykają nas szczególnie.
W najwyższym stopniu niepokoi nas, że minister z urzędu odpowiedzialny za stan zdrowia Polaków, przeczy dostępnej wiedzy naukowej na temat medycznej marihuany. To podważa nasze zaufanie do instytucji państwowych, a przede wszystkim – nasze poczucie bezpieczeństwa.
Minister Radziwiłł straszy, że marihuana jest „ śmiertelnym narkotykiem”. Na jakiej podstawie, chcielibyśmy wiedzieć?
Pojęcie „śmiertelny" oznacza „taki, który spowodował lub może spowodować śmierć" (Słownik języka polskiego PWN http://sjp.pwn.pl/sjp/smiertelny-I;2527914.html). Prosimy ministra zdrowia o podanie konkretnych przypadków, kiedy marihuana spowodowała czyjąś śmierć. Według naszej wiedzy, nie ma żadnych danych ani prac naukowych, które by tę tezę potwierdzały.
- Nie jest na świecie znany żaden przypadek śmierci, spowodowanej zażyciem lub przedawkowaniem marihuany – mówi prof. Jerzy Vetulani, psychofarmakolog, neurobiolog, członek PAN.
Jednak w ustach ministra zdrowia takie oskarżenie brzmi jak pewnik. Słuchają go rodzice dzieci chorych na lekooporną padaczkę, które są leczone medyczną marihuaną oraz chorzy z nowotworami, którym medyczna marihuana pomaga już dziś w walce z bólem oraz ubocznymi skutkami chemioterapii.
Stwierdzenie ministra Konstantego Radziwiłła, że środowiska, które domagają się legalizacji medycznej marihuany, tak naprawdę „promują narkotyk”, odbieramy jako policzek wymierzony nie tylko nam, ale przede wszystkim pacjentom i ich rodzinom. Naprawę chciał pan to powiedzieć, panie ministrze, rodzicom chorych na padaczkę dzieci i pacjentom z hospicjów? Że promują narkotyki?
Słowa ministra Radziwiłła dziwią tym bardziej, że w wielu krajach marihuanę stosuje się oficjalnie do celów medycznych. Czy według polskiego ministra zdrowia, rządy m.in. Kanady, Niemiec, Czech, Portugalii, Holandii, Izraela i wielu stanów w USA „promują narkotyki”, bo zalegalizowały medyczną marihuanę?
Minister Radziwiłł neguje również samo pojęcie medycznej marihuany. Ufając w medyczne przygotowanie ministra oraz zaniepokojeni własną potencjalną ignorancją, sprawdziliśmy: pod hasłem „medical marijuana” największa anglojęzyczna baza artykułów medycznych PubMed wyszukała nam 3174 artykuły naukowe, a pod hasłem „medical cannabis” znaleźliśmy kolejnych 4618. Jeśli minister Radziwiłł zna jakieś prace naukowe, które negują pojęcie „medyczna marihuana”, bardzo prosimy o link. W zamian służymy tymi: http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/?term=medical+marijuana

Zdaniem ministra zdrowia, grupie pacjentów polski rząd refunduje medyczną marihuanę i nie ma sytuacji „niedoboru”. Chodzi o kilkoro leczonych w Centrum Zdrowia Dziecka dzieci, które dostały pozwolenie na tzw. import docelowy kosztownego leku na bazie marihuany. Po pierwsze jednak – procedura trwa minimum cztery miesiące. Tak długo, że niektórzy pacjenci umierają, nie doczekawszy sprowadzenia leku, jak zaledwie 4-letnia Ola Janowicz z Wrocławia. Po drugie - inni pacjenci takiego pozwolenia nie dostają, przykład: pacjenci nowotworowi warszawskiej Fundacji Hospicjum św. Krzysztofa (w załączeniu list lekarza dr nauk medycznych Jerzego Jarosza w tej sprawie).
Poza tym - w końcu zaniem pana ministra, jest to lek czy „śmiertelny narkotyk”? Trudno się połapać, skoro minister zdrowia jedną ręką go przepisuje, jednocześnie głosząc, że marihuana medyczna nie istnieje oraz że niczego nie leczy.
Niepokoi nas brak przygotowania merytorycznego ministra zdrowia, rażą niekonsekwencje w jego działaniach i wypowiedziach. To minister zdrowia jest odpowiedzialny za prawidłowe procedury lecznicze w naszym kraju. Jeżeli w jednej sprawie tak się myli, jak mu zaufać w innych? Naszym pragnieniem jest, żeby polscy pacjenci mogli swobodnie być leczeni według znanych i dostępnych na świecie procedur oraz środków, a przy tym nie podlegali niczyim przesądom.
Minister zdrowia straszy Polaków marihuaną, podczas gdy wielu z nich, podobnie jak wielu pacjentów na całym świecie, już z niej korzysta, żeby poprawić komfort życia w przebiegu ciężkich, często śmiertelnych chorób. Tylko jedna grupa w internecie liczy ponad 7 tys. takich pacjentów. Takich grup jest więcej. W Polsce pytania tych pacjentów uznaje za próbę „promocji narkotyków”, zaś ich starania o pozyskanie marihuany są nielegalne i niejednego już pacjenta naraziły na do więzienie. To właśnie chcielibyśmy zmienić, stąd nasz apel o poparcie starań o nowelizację Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii.

W imieniu Koalicji Medycznej Marihuany
Dorota Gudaniec

516 202 777 

niedziela, 4 września 2016

List Otwarty do Naczelnej Izby Lekarskiej - Uwaga na emocje !!!!




Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej
Sz.P. Maciej Hamankiewicz


W nawiązaniu do wypowiedzi dla Polskapress, opublikowanej w Kurier Poranny


(dalej „serwis”), zwracam się do Pana o publiczne wyjaśnienie bądź sprostowanie treści cytowanych wypowiedzi:

1) Które przepisy obywatelskiego lub poselskiego projektu ustawy, Pana zdaniem, mówią     o zezwoleniu na „hodowlę marihuany w doniczce na balkonie” ?

2) Na jakiej podstawie twierdzi Pan na łamach serwisu, iż „nie leczy się marihuaną, tylko preparatami poddanymi odpowiednim badaniom naukowym”, skoro sprowadzane                      i refundowane za zgodą Ministra Zdrowia produkty „Bedrocan” to właśnie marihuana (rozdrobniony, porcjowany susz roślinny) poddana jedynie standardowym badaniom analitycznym składu i zanieczyszczeń, przeznaczona, zgodnie z informacją producenta – do sporządzania domowych przetworów lub bezdymnej inhalacji?

I to bez przeprowadzenia badań klinicznych, bez obowiązku urzędowego monitorowania bezpieczeństwa, interakcji, działań niepożądanych itp. – jak w przypadku leków dopuszczonych do obrotu.

3) Jak to możliwe wreszcie, że w wypowiedzi publicznej jako Prezes naczelnego organu samorządu lekarzy przemilcza Pan sytuację prawną w Niemczech, gdzie – jak wynika z załączonego artykułu z 2012 roku opublikowanego przez Niemieckie Towarzystwo Medyczne – pacjenci od kilku lat mogą uzyskać, pod szczególnymi warunkami zezwolenie na zaopatrzenie w marihuanę w postaci suszu, a w konsekwencji na samodzielną uprawę na własne potrzeby, marihuana w kilku różnych postaciach przepisywana jest przez niemieckich lekarzy, a ponadto, jak wskazuje już wstęp wskazanego artykułu – jest to bezpieczna i doskonale przebadana substancja?

4) Dlaczego wreszcie – jest to, moim zdaniem, niesłychanie istotne wobec powoływania się na „badania naukowe” – trywializuje Pan w wypowiedzi publicznej tę niesłychanie ważną problematykę, porównując marihuanę do maku, choć – zakładam – dobrze wie Pan, iż substancje czynne zawarte w tych dwóch roślinach są diametralnie różne zwłaszcza jeśli chodzi o bezpieczeństwo stosowania (możliwość śmiertelnego przedawkowania, fizycznego (biologicznego) uzależnienia – co potwierdzają badania naukowe właśnie), które jest kluczową przesłanką medyczną szerokiej legalizacji w celach leczniczych m.in. we wspomnianych wyżej Niemczech?

5) I jakim prawem, i w jakim celu posługuje się Pan w wypowiedzi publicznej argumentacją, że nie została udowodniona stuprocentowa skuteczność marihuany tudzież jej preparatów, skoro ŻADEN lek w historii badań klinicznych takiej stuprocentowej skuteczności ani stuprocentowego bezpieczeństwa nie wykazał (co najwyżej wysoką lub niską, nierzadko rzędu ledwie kilkudziesięciu % i to z całą „litanią” działań niepożądanych, potencjalnie zagrażających życiu interakcji, których brak w przypadku marihuany)?

W ten sposób wprowadza Pan w błąd media i opinię publiczną, sugerując, że o skuteczności jakiegoś leku w praktyce klinicznej przesądza fakt dopuszczenia go do obrotu w urzędowej procedurze – co nie dość, że – jak oboje wiemy – prawdą nie jest (o czym zachęcam poczytać w źródłach obszernie powoływanych w uzasadnieniu do projektu ustawy), to jeszcze, moim zdaniem:

a) stanowi subtelną formę niedozwolonej kryptoreklamy produktów leczniczych dopuszczonych do obrotu (sugestia jakoby leki zarejestrowane wykazywały stuprocentową skuteczność, co w żadnym wypadku nie jest prawdą, a szczególnie jeśli chodzi o niektóre leki przeciwnowotworowe – jest to akurat, jak oboje dobrze wiemy, kwestią wysoce kontrowersyjną);- no chyba, że ma Pan wiedzę o istnieniu PANACEUM?

b) stanowi rażący wręcz przejaw braku znajomości przepisów prawa farmaceutycznego,         w myśl których możliwe jest przecież dopuszczenie do obrotu i stosowanie leku, co do którego brak takowych „stuprocentowych” danych (o tym dlaczego marihuana nie może zostać dopuszczona w tym trybie o czym jest napisane w uzasadnieniu do projektu, i powtarzać się tu nie ma sensu ), o praktyce „off-label” już nie wspominając, bo uszy więdną a ręce opadają…O czym wiem nawet ja, nie będąc tak wszechstronnie  wykształcona jak Pan.....

Projekt ustawy wraz z uzasadnieniem opublikowany jest na stronie www.medycznamarihuana.org.pl , www.fundacjakrokpokroku.org.pl oraz na stronie www.konopielecza.pl . Jako przedstawiciel środowiska naukowego winien Pan wymagać sam od siebie oparcia wypowiedzi merytorycznych, w których występuje Pan w roli autorytetu bądź specjalisty (szczególnie takich o publicznym zasięgu), na materiałach źródłowych, a tych – jak wnioskuję z wypowiedzi dla serwisu – nie zadał Pan sobie trudu przyswoić. Bogaty, jak sądzę, zestaw źródeł uznanych za naukowe, prezentowany w uzasadnieniu projektu powinien Pana szczerze zainteresować, zwłaszcza, że ma Pan zawodowy obowiązek ustawicznego kształcenia, do czego gorąco zresztą zachęcam.

I być może przekornie, spytam na koniec – czy jako naukowiec jest Pan w stanie podać opinii publicznej, a w szczególności mi osobiście, źródło naukowej wiedzy medycznej, na którym oparł Pan twierdzenie o możliwości łatwego uzależnienia, a które w oparciu                   o potwierdzone badaniami klinicznymi (randomizowane, z podwójnie ślepą próbą, placebo – standaryzowana substancja w określonych dawkach przyjmowana w sposób regularny) publikacje udowadniałoby jednoznacznie możliwość powstania (łatwo!) uzależnienia od marihuany w rozumieniu medycznym (biologicznym)?

Medycznym, biologicznym, i randomizowane ze standaryzowaną substancją i placebo – powtarzam! 

Bo o prawne ani społeczne rozumienie uzależnienia mi nie chodzi, zresztą nie śmiałabym od lekarza takowej wiedzy wymagać, ale też nie życzyłabym sobie ani społeczeństwu, żeby którykolwiek lekarz w praktyce klinicznej stał na straży paradygmatów nauk społecznych,           a już w szczególności prawnych…
A podwójnych standardów prawdy nie znoszę jako osoba o wysokich standardach moralnych, a w kwestii praw obywatelskich – jako obywatelka kraju o tak zobowiązującej pod względem chrześcijaństwa historii.


Zwracam jednocześnie uwagę, że nader wątpliwe etycznie jest prowadzenie w wypowiedziach publicznych takiej retoryki „o jedzeniu maku na ból nowotworowy”, ponieważ narusza to godność pacjenta, często osoby nieuleczalnie chorej, której konwencjonalna medycyna nie daje łaskawie nadziei.

W wymowie nie tylko Pana wypowiedzi w serwisie, ale i ostatnich wypowiedzi Ministra Zdrowia śmiem dostrzec poważny błąd, już tylko co do wiedzy medycznej (nie ma żadnych poważnych wyników badań wskazujących na możliwość uzależnienia od marihuany! – to kłamstwo powtórzone wystarczającą ilość razy…), ale i co do aksjologii leżącej u podstaw polityki społecznej w każdej cywilizowanej demokracji (w szczególności chrześcijańskiej…). Otóż nie można odmawiać choremu ulgi w cierpieniu tylko dlatego, że ktoś inny mógłby sobie z tej okazji nielegalnie i niemedycznie zapalić i uniknąć kary… To filozofia nieludzka          i ohydna, a już na pewno daleka od chrześcijaństwa!

Z badań opublikowanych przez samego producenta leku Sativex płynie komunikat iż 10- 30% pacjentów zastępuje Sativex paleniem marihuany (odsyłam do źródeł zaakcentowanych w uzasadnieniu do projektu ustawy). Państwa zdaniem, zapewne, ci pacjenci powinni być izolowani od społeczeństwa poprzez umieszczenie w zamkniętym zakładzie karnym, pozbawieni w ogóle leków, wolności, instytucjonalnie potępieni. Brawo! Całe szczęście, że badania (i pacjenci) pochodzą z Wielkiej Brytanii, gdzie takie rzeczy nie przychodzą do głowy ani lekarzom ani politykom (nieszczęście, że w Polsce pacjenci są w taki sposób traktowani, co przy warunkach panujących w jednostkach penitencjarnych napawa zgrozą…). Jeśli jednak chcą Państwo wyrażać tego typu poglądy i realizować tego typu politykę społeczną tu w Polsce, zechcą Państwo jeszcze wskazać aksjologiczne, deontyczne podstawy wyrażania takich poglądów, aprobowania i uprawiania takich praktyk przez ludzi reprezentujących zawody, środowiska medyczne. Krótko mówiąc, wzywam do zaprzestania uprawniania takiej demagogii, żeby nie rzec – nieludzkiej  propagandy.

Dziękuję za uwagę, więcej informacji w uzasadnieniu projektu ustawy, w którym autor starał  się możliwie obszernie ale i względnie zrozumiale dla przeciętnie zorientowanego czytelnika wskazać, podparte źródłami uznanymi za naukowe, występujące w zastanych okolicznościach przyrody:

1) obiektywne przeszkody w możliwości przeprowadzenia badań klinicznych marihuany              i uzyskania wyników na potrzeby urzędowej rejestracji,

2) obiektywne przeszkody w możliwości „ogólnosystemowej” rejestracji jako leku                      w którejkolwiek z form przewidzianych prawem farmaceutycznym,

3) założenia proponowanego rozwiązania legislacyjnego, ze wskazaniem kluczowych elementów mogących budzić kontrowersje i problemy praktyczne oraz proponowanych na te okoliczności środków zaradczych, instytucjonalnych zabezpieczeń itd…

2 letni pilotażowy program, de facto badawczy, de facto rządowy, połączony z narodowym monitoringiem, rejestrem działań niepożądanych, oparty o zdywersyfikowany, zamknięty i ściśle kontrolowany system zaopatrzenia (uprawy dla pacjentów jako absolutny wyjątek, ze wszystkimi obowiązkami i obostrzeniami w ramach monitoringu), technicznie (tj. w sensie i na poziomie „obsługi pacjenta” jako bądź co bądź najważniejszego elementu „systemu”) bardzo podobny do rozwiązań niemieckich, z potężną wiązką dyskrecjonalnych uprawnień dla Ministra Zdrowia i Policji – chyba jednak zbyt zaawansowany, być może zbyt ambitny, żeby chciało się tak mądrym i wspaniałym głowom jak Pan Hamankiewicz czy Książę Radziwiłł przeczytać i zrozumieć, ewentualnie – czego wymagałabym od wykształconego człowieka sprawującego funkcje publiczne, poszukującego dobrych rozwiązań – wezwać, spytać, przedyskutować…

Stąd też, przed udzieleniem odpowiedzi, zachęcam do lektury. Tym bardziej, że prędzej czy później zapewne spotkamy się nad omawianiem tej kwestii w komisji zdrowia – po co mamy tam dyskutować o rzeczach, które już zostały przemyślane i rozwiązane, czy też rozliczać się z jakichś niedomówień?

Z wyrazami głębokiego żalu i niesmaku,

Matka Wariatka - Dorota Gudaniec 


PS. w załączeniu decyzja refundacyjna dla mojego synka  Maxa cierpiącego na lekooporną padaczkę, któremu dzięki poświęceniu neurologa Marka Bachańskiego… marihuana uratowała życie.




Mam nadzieję, że jako dowód z formalnego dokumentu będzie w stanie definitywnie zadać kłam zarówno twierdzeniom, że „marihuana nie leczy”, jak i tym, że polscy pacjenci mają wystarczający dostęp – decyzja z 25 kwietnia, refundowany import marihuany w postaci suszu, do tej pory nie została zrealizowana z przyczyn nie leżących po stronie apteki, hurtowni, ani pacjenta. Nie wiadomo kiedy producent zrealizuje zaopatrzenie. Powtarzane komunikaty MZ oraz publiczne wypowiedzi polityków różnych opcji, są oparte na fałszywym przekazie kierowanym do mediów i opinii publicznej, że jedyny europejski producent Bedrocan B.v. jest w jakikolwiek sposób zobowiązany do zapewnienia dostępności marihuany polskim pacjentom w ramach polskiej opieki zdrowotnej. Tymczasem jest to podmiot działający na licencji holenderskiej agendy podległej ministerstwu zdrowia, zaopatrujący w pierwszej kolejności rynek holenderski (na tak mały rynek jeden podmiot jako tako „wystarczy”), i to nie w marihuanę jako lek (produkt leczniczy w rozumieniu prawa) a jako substancję do badań, która dzięki pewnej elastyczności holenderskich przepisów (z pewnością zbyt skomplikowanej dla tak światłych umysłów jak Hamankiewicz czy Radziwił) jest możliwa do zastosowania u pacjentów według wskazań lekarza w ramach bieżącej praktyki medycznej. Polski pacjent może co najwyżej "załapać" się na nadwyżkę, do której w kolejce stoją przed nim również Niemcy (dlatego w Niemczech pacjenci już mogą uzyskać wspomniane wyżej zezwolenie na uprawę).

Polski rząd nie ma żadnych prawnych ani politycznych możliwości usprawnienia procedury, ponieważ leży ona w gestii władz holenderskich, dla których polski rząd nie jest poważnym partnerem, a sytuacja polskich pacjentów nie jest jakimś znaczącym wyznacznikiem ich działalności produkcyjnej.

Komunikowanie opinii publicznej przekazu, że polscy pacjenci mają "wystarczający dostęp" jest nie tylko fałszywe, ale po prostu ohydne, nieludzkie - doprawdy nie pojmuję, jak ludzie odpowiedzialni za politykę zdrowotną, za zdrowie i życie swoich obywateli (wyborców!), w KATOLICKIM KRAJU mogą wykorzystywać niewiedzę opinii publicznej dla uprawiania takiej ohydnej propagandy, kosztem autentycznego cierpienia obywateli.

Wszystko co opowiada się w tzw. „głównym nurcie” o marihuanie to nieprawda, co pokazują przykłady z kraju i ze świata... Chciałabym wierzyć, że to spisek koncernów farmaceutycznych, ale śmiem podejrzewać typową polską głupotę, ignorancję, nietolerancję i nienawiść, nadętość środowiska, które panicznie (wręcz paranoicznie!) boi się utraty kontroli, której zresztą nigdy realnie nie sprawowało… Marihuanę rekreacyjną można bez większego problemu kupić w każdym mieście, a przetrzymywanie pojedynczych ludzi w więzieniach w „instytucjonalnej odpowiedzi” za ten stan, w imię jakiejś urojonej „walki z narkotykami” wyrządza autentyczną krzywdę jedynie ich rodzinom, bo przecież nie resocjalizuje sprawców i nie wpływa na postawy używających i handlujących, nie ma też najmniejszego wpływu na sytuację epidemiologiczną czy globalną podaż narkotyków – co potwierdzają badania naukowe! Zachęcam do zapoznania się z raportami PSPN (Polska Sieć Polityki Narkotykowej ) .

To jest szczyt arogancji i niegospodarności, żeby nie powiedzieć – błazenady i pozoranctwa, władz publicznych w realizacji mądrych zgoła, ustawowo wyrażonych założeń polityki społecznej i zdrowotnej („opartej na dowodach”!), i jest to w sposób ordynarny racjonalizowane poprzez uprawianie takiej właśnie ohydnej propagandy.

To tak na marginesie polityki zdrowotnej i społecznej w rzekomo cywilizowanej chrześcijańskiej demokracji…

Ilu jeszcze polityków musi zachorować aby w naszym pięknym kraju było NORMALNIE???