Dr
nauk medycznych Jerzy Jarosz
Fundacja
Hospicjum Onkologiczne św. Krzysztofa
Ul.
Pileckiego 105, Warszawa
Warszawa
4 września 2016
List
otwarty
do
ministra zdrowia, pana Konstantego Radziwiłła
Szanowny
Panie Ministrze
Nie
mogę pozostać obojętny słysząc, a raczej czytając wypowiedzi
Pana – Ministra Zdrowia na temat medycznych zastosowań marihuany i
sytuacji polskich pacjentów. Jestem lekarzem i w Hospicjum
Onkologicznym w Warszawie prowadzę Poradnię Przeciwbólową, a w
niej Punkt Konsultacyjny „Medyczna Marihuana”. Punkt działa od
ponad roku i codziennie udziela porad, informacji lub konsultacji
lekarskich i leczenia w tym leczenia preparatami marihuany. 42
lata pracy lekarza, a szczególnie doświadczenia ostatniego roku
pozwalają mi zabierać głos w sprawie traktowania przez Państwo
Polskie pacjentów, a także oceniać wypowiedzi na temat medycznych
zastosowań marihuany, które w moim odczuciu wprowadzają
społeczeństwo, a przede wszystkim chorych w błąd. Tak właśnie
odebrałem ostatnią wypowiedź Pana Ministra.
Mam
nadzieję, ze pierwsze zdanie artykułu na stronie internetowej TVN
24,02 września 2016 : Zainteresowanie
wykorzystywaniem marihuany w medycynie jest rodzajem promocji tego
narkotyku, który jest śmiertelnie
niebezpieczny(http://www.tvn24.pl) to
tylko interpretacja, a nie cytat z Pana wypowiedzi. Tak czy inaczej,
nie można tego pozostawić bez komentarza i kilku uwag.
Szanowny
Panie Ministrze/ Szanowni Państwo, obserwowane ostatnio i stale
narastające zainteresowanie wykorzystaniem marihuany w medycynie
jest wyrazem prób pogłębienia, racjonalizacji i praktycznego
wykorzystania dalece niepełnej, choć niezwykle obiecującej wiedzy
o właściwościach leczniczych tej niezwykłej rośliny. Zajmują
się tym naukowcy i lekarze. Inną grupą „zainteresowanych” są
chorzy dopominający się skutecznego leczenia swoich dolegliwości
zgodnie z istniejącą już wiedzą, a dalej - bardzo
liczna grupa chorych cierpiących na choroby nieuleczalne z punktu
widzenia współczesnej medycyny akademickiej, a którzy oczekują
pomocy w wykorzystaniu nie w pełni sprawdzonych ,choć przecież nie
szarlatańskich metod leczenia.
Żadnej
z tych grup nie można nazywać „promotorami
narkotyków”. Nie wyobrażam też sobie, że wymieniając
w wywiadzie nazwisko konkretnego chorego, zrobił to
Pan w kontekście „narkotycznym”.
Panie
Ministrze, nie zgadza się Pan z określeniem „medyczna marihuana”
i chce Pan z nim polemizować. Czy termin "marihuana
lecznicza", użyty przez Prezydium NRL (21 sierpnia 2015) też
Panu nie odpowiada?. Dlaczego Pana określenie miałoby być lepsze,
a przede wszystkim czemu ma służyć taka gra słów?
Chciałbym
odnieść się do Pana wypowiedzi dotyczącej „dostępności
preparatów marihuany” dla polskich pacjentów. To co Pan mówi ,to
tylko częściowa prawda. Muszę przypomnieć, że
preparat Sativex, który jest dostępny w aptekach, kosztuje nie
mniej niż 2600 złotych za opakowanie. Procedura importu docelowego
preparatów niezarejestrowanych w Polsce istnieje i
rzeczywiście funkcjonuje, ale czy zechciałby Pan
przeanalizować ,ilu chorych z niej skorzystało. Myślę, że będzie
Pan zaskoczony tak małą ilością, przy tak znacznej skali
zainteresowania. Można wskazać istotne trudności ograniczające te
procedury - długotrwałość, finansowanie, bariery
psychologiczne i kulturowe, które w ślad za podobnym zjawiskiem
dobrze znanym w przypadku leków opioidowych można nazwać
„kanabinofobią”.
Wyjaśnienia
wymaga rola konsultantów wojewódzkich w procedurze importu
docelowego. Co właściwie Konsultant ma zrobić po
otrzymaniu wniosku lekarza leczącego o sprowadzenie kanabinoidów
dla chorego?. Zakwestionować lub potwierdzić
rozpoznanie i leczenie?. Czy ma takie uprawnienia? Czy
chodzi tylko o nadanie odpowiedniej rangi urzędowej dokumentowi i
wzmocnienie szacunku do władzy?
Na
koniec sprawa refundacji. Komunikat, przypomina, ze w Polsce istnieje
procedura importu docelowego, a Minister Zdrowia, w indywidualnych
przypadkach może przyznać
choremu prawo do refundacji leku. Podano nawet, ze kiedyś zostało
przyznane.
Komunikat
ten szeroko komentowany był w mediach jako przejaw „dobrej
zmiany”, a społeczeństwo odebrało to jako sygnał akceptacji
„medycznej/leczniczej marihuany” przez Ministra Zdrowia, a nawet
legalizacji marihuany w Polsce. No i że marihuana będzie
teraz po 3, 20 (złotych). Pani Senator Chybicka kilka dnie temu w
telewizji podawała też taką cenę. Pan w swoim wywiadzie mówi
nawet, że preparaty są bezpłatne. Uwierzyło w to wielu
pacjentów zgłaszających się do mnie, a zapewne i do
innych lekarzy po to by pomóc im w uzyskaniu leków i refundacji tą
drogą.
Jeśli
nastąpiła taka dobra zmiana, to chciałbym Panu zwrócić uwagę,
że nie dla wszystkich. Moi chorzy z ewidentnymi wskazaniami
medycznymi do stosowania marihuany nie dostają zgody na
refundację. Brak zgody i uzasadnienie odmownej jaką
otrzymali z Ministerstwa można zakwalifikować do gatunku absurdu
urzędniczego. Opiniujący w nich Konsultanci Krajowi wypowiadają
się bez związku z konkretnym indywidualnym przypadkiem pacjenta, a
opinie pozytywne, które jednak się zdarzają, są ignorowane.
Absolutnym kuriozum można nazwać tryb postępowania,
kiedy podczas rozpatrywania wniosku o przyznanie refundacji
uniemożliwia się zainteresowanemu należny mu udział w
postępowaniu. uzasadniając to sytuacją” zagrożenia życia lub
zdrowia”.
Szanowny
Panie Ministrze, zamiast mówić, że w Polsce dostępne dla chorych
są leki pochodzące z marihuany, powinno się mówić, że w Polsce
wielu chorych leczy się lekami zawierających preparaty z marihuany,
a niewielka grupa z nich uzyskała je w sposób legalny. Nie można
się z tym zgodzić pod żadnym względem, a Pan swoją ostatnią
wypowiedzią wydaje się akceptować taki stan rzeczy.
Jaszcze
jedna uwaga na koniec. Myślę, że powinien Pan wystrzegać
się porównań dostępności marihuany z dostępnością witaminy C,
szczególnie w kontekście chorych onkologicznych.
Z
wyrazami należnego szacunku
Dr
n. med. Jerzy Jarosz
https://nasionamarihuany.com.pl/medyczne/
OdpowiedzUsuń