Łzy mi płyną po twarzy... nie zatrzymuję ich, nie ścieram...niech płyną i oczyszczają żal, gorycz, cierpienie...
Przeczytaj przyjacielu historię Krzysia, Jego Taty i Mamy... przeczytaj, zapłacz a później wstań i walcz z nami! walcz o godność Krzysia, Maxia, Oli, i tysięcy dzieci, które prócz ogromnej miłości mają wokół siebie tylko cierpienie... któremu można ulżyć jak zmienimy prawo!!!
Historia
Krzysia
Bardzo oczekiwaliśmy na Krzysia, imię miał już na długo
przed rozwiązaniem. Badania w okresie ciąży nie wskazywały żadnego
niebezpieczeństwa, ryzyka czy powikłań. Chociaż zawsze byłem przeciwny
uczestnictwu w porodzie dałem się namówić. Miało to być dla mnie niezapomniane
przeżycie. I takie właśnie było.
Krzyś urodził się w zielonych wodach, w zamartwicy
okołoporodowej z węzłem prawdziwym na pępowinie, był cały szary i nie dawał
znaków życia takich jak normalnie zdrowe dziecko. Od pierwszych chwil życia
miał problem z oddychaniem zdiagnozowano u niego ZD oraz ubytek przegrody
międzykomorowej i międzyprzedsionkowej, niskopłytkowość i żółtaczkę
hemolityczną ze znacznym wzrostem bilirubiny bezpośredniej i długo by pisać
dalej.
Niezapomniane wrażenia do końca życia.
Krzyś trafił do inkubatora na światło terapię, natlenianie i
farmakoterapię. Nasz przyjaciel go ochrzcił. W 4 dobie szpital który przyjął
poród przekazał Krzysia do CZD. Kilka tygodni walki ustabilizowali nam chłopca i
wróciliśmy do domu. Krzyś głużył, śmiał się, był w dobrym stanie i dobrym
kontakcie. Cierpieliśmy ale mieliśmy nadzieję. W CZD lekarzy którzy tchnęli w
nas nadzieję. Wierzyliśmy, że Krzyś przy pomocy lekarzy z CZD podniesie się i
będzie żył godziwie.
W piątym miesiącu życia Krzyś podczas karmienia z pozycji
półleżącej zaczął zbierać się do siadania, mnie ta aktywność bardzo ucieszyła,
dla mojej żony jednak był to powód do niepokoju. Podzieliła się swoim
podejrzeniem padaczki z lekarzem który nie podjął tematu. Kilka tygodni później
w aktywnej padaczce dziecku podano szczepienie i koszmar się zaczął. W
Przeciągu tygodnia straciliśmy kontakt z Krzysiem. Nie reagował na mówienie,
nie patrzył w oczy nie skupiał się jakby ktoś wyjął baterie, Żadnych reakcji. Z
podejrzeniem padaczki do CZD trafiliśmy dopiero po miesiącach. To i tak szybko
bo wizytę w poradni neurologicznej CZD wyznaczono nam jeszcze 3 miesiące
później. Krzyś był w ustawicznym 24h/ dobę napadzie padaczki. Nie działały na
niego żadne leki, a relsed powodował jedynie
dalsze zwiotczenie nie zatrzymując napadów. Chwilę później Krzyś przestał
reagować na jakiekolwiek sygnały z zewnątrz. Badanie słuchu potwierdziło brak
odbioru jakichkolwiek sygnałów, brak reakcji na jakikolwiek dźwięk.
W ramach importu docelowego weszliśmy na sterydy i ………..
cud? Napady ustały, a 72 godziny później
Krzyś zareagował na dźwięk.
Terapia sterydowa trwała kilka miesięcy chłopiec znów zaczął
do nas wracać zaczął zbierać zabawki wokół siebie, zainteresował się światem
wokół, znów zaczął się rozwijać. Niestety badanie serca wskazało, przerost
mięśniówki serca i należało natychmiast odstawić sterydy. Jeszcze kilka
miesięcy mieliśmy dziecko. Nadszedł jednak dzień kiedy steryd z organizmu
został kompletnie wydalony i znów zaczęła się jazda. Nikt nie dawał nam nadziei
nikt nie chciał podjąć żadnego innego leczenia. Ilość napadów się zwiększała z
dnia na dzień, a wszyscy mieli nas gdzieś. Zwiększanie dawek leków nie dawało
nic. Ilość napadów padaczki sięgała 200 dziennie. Chłopiec znów stracił kontakt
ze światem. Nie reagował na bodźce z zewnątrz znów straciliśmy nadzieję. Moja
żona szukała ciągle sposobu by pomóc Krzysiowi usłyszeliśmy o diecie
ketogennej, i tak trafiliśmy do doktora Marka
Bachańskiego.
Człowiek ten oddał nam nadzieję i chociaż nie mieliśmy
żadnych gwarancji to był jedyny człowiek który szukał rozwiązania i chciał nam
pomóc. W obliczu śmierci działanie takie jest zawsze lepsze aniżeli
oczekiwanie. Znów mieliśmy znaczące ograniczenie napadów, znów odzyskaliśmy
kontakt z Krzysiem, znów byliśmy dobrej myśli, znów cieszyliśmy się jego dobrym
stanem. Z wizyty na wizytę mieliśmy zawsze jakąś dobrą wiadomość dla doktora. A
to mniej napadów, a to aktywność Krzysia większa itp.
Po blisko pół roku Krzyś nie wiedzieć skąd złapał nam jakąś
infekcję która bardzo szybko przekształciła się w niewydolność oddechową, za
chwilę mieliśmy niewydolne nerki, i ogólny stan zapalny organizmu na pograniczu
lub już poza granicą SEPSY. Trzy doby stałem przy chłopcu z maską tlenową
bowiem nie był stanie sam oddychać. Opadnięcie głowy na klatkę piersiową
powodowało, że się dusił, odchylałem głowę i trzymałem przy twarzy maskę
tlenową. Krzyś stał się zależny od tlenu. Osłabł do tego stopnia, że przestał
łykać i zaczęło się karmienie przez sondę. W szpitalu był weekend, i żadnego
decyzyjnego lekarza. W poniedziałek Krzyś nie nadawał się już do żadnego innego
poza lotniczym transportu.
Wylądował na OIOM-ie na Niekłańskiej. Przeżyliśmy kolejne tygodnie
koszmaru. Lali w niego wszystko co mieli, krew, albuminy, leki. Jedną rurą
oddychała za niego maszyna, drugą rurą był karmiony, ciało bez życia wyziębione
transportem (była zima) bez jakiegokolwiek kontaktu w ustawicznych rzutach
padaczki.
Dzień za dniem mijały i NIC LEPIEJ ………….
Umierała nadzieja i umierał Krzyś.
I zabraliśmy Krzysia…..
by umarł tam gdzie go kochają czyli w domu. Moja nadzieja już umarła, a każdy
telefon od mojej żony budził we mnie tylko strach, że to już koniec.
Krzyś na przekór wszystkim po 4 tygodniach otworzył oczy,
miał zainstalowanego PEGa do karmienia i
rurę tracheostomijną do oddychania respiratorem. Sam nie był w stanie utrzymać
oddechu, nie był w stanie utrzymać przez dłuższą chwilę otwartych oczu ani
nawet ująć w swoją małą dłoń mojego palca.
Podłączony do hospicyjnego respiratora Krzyś wrócił do domu .
Lekarz hospicyjny i pielęgniarka już na niego czekali.
Cały czas szukamy możliwości pomocy naszemu synowi niestety,
spotkanego przez nas neurologa dr
Marka Bachańskiego, dającego nadzieję i traktującego nas i chorobę z najwyższą
uwagą odsunięto od leczenia. Wiem już o tej chorobie tyle, że nie mam zaufania
do tradycyjnego leczenia lekoopornej padaczki. Takie leczenie nie daje w naszym
przypadku żadnych efektów, a doktor który szuka możliwości pomocy został nam
odebrany. On miał dla nas zawsze czas i cierpliwość, i nie było głupich pytań.
Na każde pytanie szczegółowo udzielał odpowiedzi. Nie jest to tylko moje
zdanie. Proszę sprawdzić
I drugi link bardzo głęboko ukryty przez CZD, dzisiaj trudno
na niego trafić http://www.czd.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1534:medal-wyjtkowy-lekarz-dla-lek-med-marka-bachaskiego&catid=28:zwyke&Itemid=420
Oddajcie nam naszego
doktora !!!! Nie skazujcie mojego syna
na śmierć !!!!!
Dorota i Artur Schewe
( Kontakt przeze mnie ;) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz