Zaniedbałam nieco regularne wpisy bo sporo się dzieje i doby przestało starczać...dzisiaj jednak ciut nadgonię :)
Zacznę od Misiunia....
Otóż Misiu zaskakuje wciąż...mnie, tatusia, terapeutów a ostatnio dr Bachańskiego.
Efekty terapii są rewelacyjne a w praktyce wygląda to tak:
- Max już prawie siedzi
- Max je posiłki nie miksowane i z coraz większymi kawałkami do pogryzienia
- Max pięknie pije
- Max płaczem komunikuje: pełna pieluchę, pragnienie ( do głodu nie dopuszczamy :) )
- Max ma ulubione zabawki - dzięki Maćku i Beatko za "szczeniaczka uczniaczka"
- Max nie lubi tamburyna
- Max lubi kolorowe obrazki
- Max lubi jak się Mu opowiada ( bajki, i każde inne dyrdymały )
- Max uwielbia się tulić
- Max nie lubi być sam
- Max gada do siebie
- Max podnosi się i próbuje wyjść ze swojego akwarium
- Max został odrobaczony
- Max już prawie nie ma napadów
- Max przytył i teraz waży 15,6 kg ( a mój kręgosłup to odczuwa )
Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać ale nie chcę Was zanudzić :)
Często pada pytanie co dokładnie robimy?
Postaram się w punktach wyszczególnić główne sprawy
- Max dostaje olej CBD w ilości 22mg na kg masy ciała
- Max dostaje 2 mg THC na kg masy ciała
- Max dostaje 4 ręcznie robione czopki na dobę o godz. 8.00, 14.00, 19.00, 00.00
- Max jest suplementowany spiruliną i chlorellą
- Max każdego dnia zażywa kąpieli słonecznych dzięki czemu nie podaję suplementu wit. D3
- Max jest regularnie codziennie rehabilitowany
To jest nasz codzienny standart ale są czasami odstępstwa... na przykład kiedy Maxa zaczyna "coś brać" czyli kluje się jakiś katarek, pojawia się ropa w oczkach to natychmiast podaję Mu 18 % pastę CBD która ma sporą zawartość CBDA - jak wiadomo CBDA działa przeciwzapalnie :)
Z nowinek i ciekawostek... Max ma wyregulowana tarczycę - wdzięczna jestem za to canabisowi bo lata euthyroxu takich efektów nie dawały :)
Wczoraj.. 22 lipca mieliśmy rocznice wprowadzenia Maxa w stan śpiączki farmakologicznej.. to dla mnie bardzo trudne wspomnienie , bolesne do granic możliwości... Dzisiaj patrzę w oczy mojego Bohatera i widzę w nich SAMO ŻYCIE. To niewiarygodne jak długa drogę przebyliśmy aby po roku cierpienia, strachu, walki ale i nadziei, poszukiwań, eksperymentów z dawkowaniem dojść TU... a to "TU" to radość z życia, uśmiech, rozwój...
Nie było by nas TU gdyby nie wielu z Was. Pewnie jesteście już przyzwyczajeni do moich podziękowań i wdzięczności ale ja z uporem maniaka będę Wam dziękować i będę Wam wdzięczna za pomoc w walce o życie Maxa i moje szczęście. Ja od siebie mogę Wam obiecać, że każdego dnia spłacam dług wdzięczności i wszystko co robię aby doszło do legalizacji medycznej marihuany jest z myślą o Was, o Waszych dzieciach ( które kocham jak swoje ) i z myślą o radosnej konieczności pracy aby proces legalizacji zakończył się pomyślnie.
Pytacie czasami skąd mam energię... ano własnie z poczucia robienia dobrych rzeczy i świadomości jak wielu to może pomagać, ze świadomości ilu jeszcze czeka na dostęp do terapii, ile dzieci może być szczęśliwie uśmiechniętych, ile matek i ojców przestanie się bać o życie swoich pociech....
Czasami płaczę... z bezsilności i frustracji, z niemożliwości zrozumienia chorego systemu, który pozwala na ból, cierpienie i umierania...zamiast pozwolić na nadzieję, wyleczenie i życie....
Trzymajmy kciuki i ślijmy dobrą energię w kierunku tych co o naszym losie decydować mogą ...
w tej chwili w sejmie są dwa projekty nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomani , które jak przejdą to pozwolą na normalność i na to aby pacjent nie był lub nie musiał być przestępcą...
Jutro jadę do Jeleniej Góry i tam na antenie radia i na antenie TV będę kontynuowała.... nasze wspólne dzieło :) Trzymajcie kciuki co by mnie trema nie zażarła:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz