W wielkanocny poniedziałek Maxowi się pogorszyło...a od kilku dni lecieliśmy na oparach CBD ....
Pogorszyło się na tyle, że wezwałam pogotowie ...Max miał saturację 88:(
Lekarka z pogotowia stwierdziła zapalenie płuc i zaleciła szpital.... nie dyskutowałam bo z czym tu dyskutować?
Na izbie przyjęć w szpitalu kolejna lekarka potwierdziła zapalenie płuc...przyjęli nas na oddział. Już we wtorek diagnoza została podważona a w zamian zapalenia płuc mieliśmy zapalenie krtani...dodam, że zarówno jedna jak i druga choroba przebiegała bezobjawowo..;(
Cały czas Maxa targały napady i to naprawdę paskudne napady.... byłam przekonana, że to kwestia CBD... skończyło się to dobre a inne były do bani... Max drgał , badania były w normie a ja nie spałam ani w dzień ani w nocy...Max z reszta również:( On do tego cierpiał a za cholerę nie było wiadomo co Mu dolega. Podejrzenie w jakimś momencie padło na tarczycę bo TSH radykalnie spadło ( 0,86 ) a fT4 podeszło w górę ( 21,5 ) może to Hashimoto?
W środę zasugerowałam aby zbadać uszy Misia bo Misiunio zawsze z uszkami miał problemy... po kolejnej nie przespanej nocy i 60 napadach w czwartek rano odbyła się konsultacja laryngologiczna a raczej jej jakaś karykatura !!!!
Laryngolożka zajrzała Misiowi do noska - i stwierdziła ropny katar - zajrzała do gardła i stwierdziła , że jest ostre ! MAX WCALE NIE MIAŁ ANI KATARU ANI CHOREGO GARDŁA !!!!
Szczytem jednak wszystkiego było badanie uszu..... najpierw mnie opiórkowała, że w uszach jest woskowina ale jak jej powiedziałam, że jest bo Max ma otwarte dreny i sama nie mogę wosku usuwać to powiedziała, że nic nie widzi a na usunięcie woskowiny mam się umówić na kolejna wizytę !
Kolejny dzień i kolejna noc dramatu...Maxa targają tak straszne napady, że wyć mi się chce... podajemy ogromne ilości CBD, dochodzimy już do 1000 mg i mamy wrażenie , że nie działa! co jest grane? CBD złe? ...ok, może i złe... Marek jedzie na Śląsk aby kupić nowy olejek... Bediol i Bedracon na oparach... ( wcześniej zużyty ) co robić do diabła!!?? co robić?
Relsed... trochę snu, nieco wytchnienia....ale znowu zbliża się noc...z piątku na sobotę...
Max cierpi.. plącze tak rozpaczliwi, że nie mogę wytrzymać...serce mi krwawi...ale jestem bezsilna...:( Mijają nocne godziny...ciągną się jak guma do żucia... Max cierpi... na przemian płacze i ma kolejny napad... czuję taka straszną bezsilność...tulę Go i głaskam... jest około 4 nad ranem... na policzku Misia wyczuwam coś.. jakby się coś przykleiło albo jakiś sutupek...
latarka w telefonie to fajne urządzenie..daje światło natychmiast...
Zaświeciłam i o mało szlag mnie nie trafił!!!
Max tak strasznie cierpiał bo ROPA WYLAŁA MU SIĘ Z UCHA!!! jak strasznie musiał cierpieć, co się musiało w główce dziać , jakie potworne boleści powoduje ciśnienie w uchu! jak dużo tej ropy musiało być skoro wypłynęła z Misia struga pomimo zaczopowanego woskiem uszka?????
Oczywiście w tym momencie zakończyło się cierpienie, zakończyły się napady ...
Miś przespał kilka godzin, żaden napad nie zakłócał Mu już odpoczynku... nie bez znaczenia jest to duża dawka MM i nanoelektrody Life wave... bo od razu Mu je nakleiłam ...
Rano... podjęłam decyzję, że uciekamy z tego szpitala... jestem tak wściekle wściekła! Konowałka a nie lekarka naraziła moje dziecko na męczarnie bo jej się nie chciała dokładnie zbadać dziecka!!!
Jesteśmy w domku.. napadów brak.. marudzenie w zenicie, uszko leczone i wentylowane, MM podawana w normalnych dawkach...
A CBD czy jest dobre czy złe...? to już temat na osobną notkę bo mam swoje przemyślenia...
Tak czy owak uchowaj nas Boże od lekarzy bez powołania i chęci pomocy już nie wspominając o braku profesjonalizmu.....
Brak profesjonalizmu i podstaw analogicznego myślenia to norma. Do tego jeszcze to wywyzszanie sie i ponizanie pacjenta. Takie traktowanie z gory. Okropne...
OdpowiedzUsuńZero wspolpracy, zero zrozumienia... Bardzo Ci wspolczuje bo wiem co przezywasz... Mam nadzieję, ze jednak nigdy nie zwątpisz w swoje racje. Moc pozdrowień dla Was. I duzo pozytywnej energii - Majka :)
Brzmi strasznie. Dzięki Bogu, już lepiej, ale... ale tak nie powinno być, by "nie chciało się" lekarce pacjenta zbadać. Niestety i moje dwa ostatnie kontakty z lekarką wyglądały podobnie. Co to się z nami ludźmi dzieje, że przestaliśmy już pomagać sobie...
OdpowiedzUsuńPoryczałam się jak bóbr, też mam dość szpitali, które nie leczą a przetrzymują dzieci bez potrzeby, by mieć pieniądze za ich pobyt(czasem przez kila dni nie ma badań za to wychodzimy z infekcją nabytą w szpit), przychodni z ponad 3 godzinnym oczekiwaniem na wizytę, podczas której wysłuchuję prywatne problemy lekarzy i traktowania z góry a to wszystko w cieniu cierpiącego dziecka. Oj jak bardzo rozumiem tę sytuację...
OdpowiedzUsuń:( Ciężko czytać o cierpieniu Małego Krasnala ... Pani Doroto a może RSO ?
OdpowiedzUsuń