Codzienne życie z epilepsją, Zespołem Downa, rodziną i medyczną marihuaną. Przemyślenia, doświadczenia, fakty i opinie. Miejsce, gdzie można zostawić kawałek wiedzy i kawałkiem wiedzy się poczęstować. Tu ładujemy sobie nawzajem baterie i robimy, co możemy (wspólnie), aby leczenie MM było legalne, ogólnodostępne i tanie.

wtorek, 7 kwietnia 2015

Max, Płuca i MM

No i  zagadka została wyjaśniona. Nie zadawala mnie to  rozwiązanie ale  zawsze lepiej wiedzieć niż się domyślać i szukać  przyczyn po omacku…
Cóż to za zagadka…?  Od prawie 2 tygodniu Maxa targają napady…. Z nasileniem mniej więcej co drugi dzień…  składaliśmy t o na karb pogody, przesilenia wiosennego, zaćmienia słońca, niskiego ciśnienia,  wiatrów i huraganów ) a w końcu w zbyt małych dawkach cannabisu…..
Tymczasem… Tymczasem dzisiaj Max  miał wyjątkowo senny dzień… spał tak długo, że wzbudził tym moje zaniepokojenie…oczywiście nie od razu…  początkowo myślałam, że odsypia wczorajsze napady….
Po południu jednak  kiedy Miś nadal senny niby  śpiąca królewna  zaniepokoił mnie na tyle, że  założyłam Mu na paluszka pulooxymetr…  i jakież było moje zdumienie i przerażenie kiedy się okazało że saturacja jest TYLKO na poziomie 88 ! ( saturacja to poziom natlenienia  organizmu czyli innymi słowy  wydolność płuc )  Bez chwili zastanowienie zadzwoniłam na pogotowie i ku mojemu zdziwieniu okazało się, że sprawa jest naprawdę poważna i  karetka przybyła błyskawicznie czyli po 40 minutach..
Po wstępnym badaniu  zapadła decyzja: szpital.
Przyjechaliśmy do szpitala w Oławie i tu  pediatra stwierdziła : ZAPALENIE PŁUC
Skłamałabym pisząc, że było to dla minie zdziwieniem…  nie zdziwiła mnie diagnoza ( spodziewałam się jej  już po zbadaniu saturacji ) ale zdumiał mnie  ogólny stan Maxa.  Pani doktor określiła, że to bezobjawowe zapalenie płuc…  nie do wykrycia bez badania osłuchowego i dodatkowych badań…
Wykonałam  kilka telefonów tu i ówdzie ( do  ludzi, którzy się na terapii cannabisowej znają ) i okazało się, że gdyby nie cannabis to Max już dawno byłby rozsypany jak drobna kaszka… a cannabis podawany  jako lek przeciwpadaczkowy leczył i zapalenie płuc….  Można się oczywiście  pokusić o polemikę  czy pomagał czy szkodził bo nie ujawnił choroby… Ja jednak mam poczucie, że gdyby nie moja  nadgorliwość to  za kilka dni było by po chorobie i nawet byśmy  niej nie wiedzieli…szukając tylko przyczyny  wzmożonych napadów…
Pogdybać sobie można -  każdy niech  gdyba na własny użytek.. my  tymczasem spędzimy kilka dni w szpitalu, płucka Maxiowe  wnikliwie pooglądamy i jako zdrowego rycerza do domu zabierzemy J
Gwoli ciekawostki dodam, że Miś  już po  otrzymaniu pierwszej dawki antybiotyku już nie zaliczył napadu… czyli jak cannabis nie musi się rozdrabniać na  walkę z kilkoma chorobami to  rewelacyjne zwalcza padaczkę . Może to mało naukowe  wytłumaczenie ale na mój i Maxa użytek zupełnie wystarczające J
Jeszcze większą ciekawostką dropsa jest  to, że  rano czyli we wtorek  grono naszych doktorów zgodnie orzekło, że  płuca Maxia są czyste :D



1 komentarz:

  1. Niesamowite, miała Pani intuicję z tym zwiekszonym dawkowaniem:) Oby teraz wszystko sie ułożyło i szybko wychodzcie "na wolność":)

    OdpowiedzUsuń