
Ostatnio sporo czasu zajęły mi spotkania z politykami. To co mnie uderza to kompletne odrealnienie rzeczywistości w jakiej żyją... politycy oczywiście.
Nudne już jest to ciągłe gadanie o legalizacji, o leczeniu konopiami o cierpieniu ludzi, o normalności.. nudne i tak naprawdę żenujące.
Żenujące jest to, że rozmawiamy z politykami na poziomie
faktów, przedstawiając konkretne rozwiązania światowe, pokazując badania naukowe, przedstawiając przypadki żywych ludzi którzy osiągają korzyści zdrowotne ze stosowania konopi, pokazując korzyści ekonomiczne dla państwa ( wzorem korzyści czerpanych przez inne państwa). Żenujące jest to, że wobec tak twardych , rzeczowych i logicznych argumentów spotykamy się z niechęcią albo próbą uświadomienia nam jak bardzo jesteśmy w błędzie.
Przecież polityk wie lepiej co dla ludzi dobre!
Zastanawia mnie jakim językiem należy rozmawiać z politykiem?
Tak aby zrozumiał i aby to zrozumienie było realne,
Tak aby komunikacja była uprzejma i konstruktywna
Tak aby białe było białe a czarne czarne
Tak aby przestały liczyć się partykularne interesy danego polityka a zaczęły mieć wagę interesy po prostu człowieka.
Głupio mi to nawet pisać, bo mam wrażenie, że to poziom przedszkola :(
Wydaje się oczywistą oczywistością, to, że chorzy ludzie muszą mieć dostęp do leczenia, do godności i braku ból. To tak strasznie oczywiste , że aż nie można myśleć inaczej.. Jednak okazuje się, że można przeinaczyć każdą ideę...
Czym tłumaczyć lęk polityków przed leczeniem? nooo... zaraz zaraz...!!! przecież politycy chcą leczyć ludzi i ulżyć im w cierpieniu ... Chyba nie ma polityka, który by chciał aby ludzie cierpli.. Tylko jakoś mizernie to im wychodzi.. bo jak dochodzi co do czego to mamy kilka ustaw w zamrażalce sejmowej, mamy strach w oczach i narkofobiczne okrzyki ministra Ziobry, mamy, ewidentna niechęć do edukacji : Prawie żaden polityk nie uczestniczy w naszych seminariach, szkoleniach, organizowanych spotkaniach.
Oczywiście "prawie" czyni wielką różnicę i na szczęście jest kilku polityków szczerze zainteresowanych nie tyle sprawą co rozwiązaniami.
Rozwiązań może być kilka ale o każdym należy porozmawiać - z tym tylko zastrzeżeniem aby te rozmowy nie trwały w nieskończoność bo w tym czasie ludzie umierają... W tym czasie też inne państwa idą do przodu... Weźmy chociaż Izrael.
Cytuję za portalem : jewish.pl
Minister rolnictwa Izraela, Uri Ariel, w niedzielę ogłosił, że Izrael rozpocznie eksport medycznej marihuany poza granice kraju. Kilka tygodni wcześniej rząd zatwierdził regulacje mające ułatwić pacjentom w Izraelu dostęp do konopi.
Izraelskie Ministerstwo Zdrowia che znieść limity liczby zaaprobowanych hodowców marihuany, umożliwić większej liczbie lekarzy wypisywanie recept oraz sprowadzić lek do lokalnych aptek w mniejszych miejscowościach.
Ministerstwo Sprawiedliwości również planuje zmiany. Osoby posiadające miękkie narkotyki byłyby karane jedynie grzywną, a nie więzieniem.
Medyczna marihuana ma stać się również towarem eksportowym Izraela. Jej używanie popierają niektórzy rabini.
Czy to nie robi wrażenia na naszych politykach? Na mnie zrobiło bo Izraelczycy jak wiemy słyną z nosa do interesów!
Nie niech będzie pal sześć ludzkie zdrowie!! ludzka godność i ludzkie życie !! ale jaka kasa z tego może być?
Może takim rozwiązaniem powinien się zainteresować pan Morawiecki?
Wszak nie od dzisiaj wiemy jaka wielką dziurą budżetową dysponujemy.
No dobra.. sarkazm sarkazmem a życie toczy się dalej.
Za kilka dni odbędą się kolejne Dni Konopi ( https://dnikonopi.pl/strona-glowna/ )
Zapraszam do przybycia tam polityków. To naprawdę będzie okoliczność do pozyskania wiedzy i nabrania innej perspektywy na temat konopi.